Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Je moet ingelogd zijn om deze cache te loggen of te bewerken.
stats
Toon cache statistieken
Legenda o Zjawińcu- DOLIWA - OP88RZ
625 lat miasta Murowana Goślina
Eigenaar: kuczol
Deze cache maakt deel uit van GeoPath!
Log in om de coördinaten te kunnen zien.
Hoogte: 97 meter NAP
 Provincie: Polen > wielkopolskie
Cache soort: Traditionele Cache
Grootte: Micro
Status: Kan gezocht worden
Geplaatst op: 02-05-2015
Gemaakt op: 30-04-2015
Gepubliceerd op: 02-05-2015
Laatste verandering: 27-12-2015
51x Gevonden
3x Niet gevonden
1 Opmerkingen
watchers 1 Volgers
42 x Bekeken
38 x Gewaardeerd
Beoordeeld als: uitstekend
2 x Aanbevolen
Deze cache is aanbevolen door: izunia77, piotrmichal
Om de coördinaten en de kaart te zien
van de caches
moet men ingelogd zijn
Cache attributen

Go geocaching with children  Take something to write  Nature  Access only by walk 

Lees ook het Opencaching attributen beschrijving artikel.
Beschrijving PL

 

KESZ

Skrzynka znajduje się na kordach w maskowaniu leśnym.

Teren leśny, współrzędne określone z dokładnością 10 metrów.

ZJAWINIEC

W Murowanej Goślinie znajduje się pałac otoczony parkiem. Kiedyś, w tym pałacu mieszkała tylko jedna rodzina. Był to hrabia, hrabina, ich córka Helena oraz liczna służba. Park obiegał wysoki płot. Rodzina hrabiowska mogła spokojnie spacerować po nim i wypoczywać. Helena była piękną kilkunastoletnią panną. Lubiła się śmiać, bawić i tańczyć. Mimo, że była to bogata rodzina, to do hrabiów nie często przyjeżdżali goście a i zabawy w pałacu byty rzadkością. Bliską przyjaciółką Heleny była Elżbieta. Jej ojciec dłużył u hrabiego przez to Elżbieta często przebywała w pałacu. Opowiadała Helenie o tym, co działo się w mieście, do którego hrabianka nie wychodziła. Najbardziej podobały się panience opowieści o zabawach, które odbywały się w karczmie. A stała ona nieopodal pałacu. W jej pobliżu leżał staw z brzegami porośniętymi trzciną. Wokół rosły potężne drzewa. Dwa razy w tygodniu panny i młodzieńcy przy dźwiękach kapeli tańczyli i weselili się aż do rana. Po tych opowieściach Helena w nocy marzyła, że jest w karczmie i tańczy z przystojnym młodzieńcem. Po skończonej zabawie on odprowadza ją do domu. Rano marzenia pryskały jak mydlana bańka. Wiedziała, że ojciec nigdy nie zgodzi się, by poszła do karczmy na zabawę. Ogarniał ją smutek. Pewnego razu smutną i płaczącą w parku Helenę zastała Elżbieta. Pocieszała przyjaciółkę jak tylko umiała ale to na niewiele się zdało. Wreszcie Elżbieta wpadła na iście szatański plan. Ukryła się w pałacu. Kiedy służba pogasiła światła, rodzice Heleny położyli się spać, wtedy z kryjówki wyszła Elżbieta. Poszła do swojej przyjaciółki. Cichutko otworzyły okno i po linie spuściły się na dół. Do płotu przystawiły drabinę i przedostały się na drogę. Teraz już blisko było do karczmy. Słyszały dźwięki muzyki i radowały się z udanego planu. Po drodze Helena wyznała Elżbiecie, że zatańczy tylko z takim młodzieńcśmóry będzie przystojny i pięknie ubrany. Może to być nawet sam diabeł. Weszły do karczmy, patrzą a tam wszyscy tańczą z fantazją, weselą się. Elżbietę zaraz w progu porwał chłopak do tańca. Helena usiadła przy stole i czekała. Żaden z chłopców w karczmie nie spełniał warunków tego ze snów. Tylko ona jedna była smutna. Zabawa miała się już ku końcowi, kiedy drzwi się otwarły i do karczmy wszedł młody, przystojny człowiek ubrany we frak z cylindrem na głowie. Helenie serce zaczęło mocniej bić. Myślała- to właśnie on, żeby tylko mnie poprosił do tańca. I tak też się stało. Tańczyli, tańczyli, patrzyli sobie w oczy. Hrabianka marzyła o tym,żeby zabawa nigdy się nie skończyła. Aż tu nagle kur zapiał. Pan porwał Helenę i wyskoczył z nią przez okno. Wszyscy usłyszeli szatański śmiech i krzyk panienki. Kapela przestała grać, przestano tańczyć. Młodzieńcy znieruchomieli i tylko diabelski chichot było słychać. Kiedy kur zapiał trzeci raz, zaległa wokół cisza. Wtedy dopiero ruszono nad staw. Tam, w trzcinach leżała martwa Helena. Niektórzy przypomnieli sobie, że młodzieńcowi spod fraka wystawał ogon. A więc był to sam szatan. Mimo, że dzisiaj w tym miejscu nie ma już karczmy i staw jest zasypany, to jeszcze niektórzy słyszą diabelski śmiech.

 Tekst pochodzi ze zbiorów Izby Regionalnej Ziemi Goślińskiej.

Extra hints
Je moet ingelogd zijn om de hints te zien