„W dawnych czasach wieś Płaczewo pod Starogardem miała złą sławę. W okolicy wszyscy wiedzieli, że nie można liczyć na pomoc mieszkańców tej wsi. Jak jeden chłopi z Płaczewa byli nieskorzy do pomocy, źli i skąpi. Pewnego razu zdarzyło się w grudniu, tuż przed świętami Bożego Narodzenia, że spłonęła samotna chata w lesie między Płaczewem a Dąbrówką. Rok wcześniej zginął podczas ścinania buków przywalony pniem drzewa drwal. W leśnej chacie pozostała wdowa z maleńką córeczką. Jakby nieszczęścia było mało, tuż przed gwiazdką, spłonęła wdowia chata. Anna z córeczką ledwo uszły z pożaru. Cały ich dobytek spłonął. Wdowa z córką zostały w tym, co na grzbiecie, a chłody zimowe zaczęły się tego roku już w listopadzie. Cóż miała biedna Anna robić, opatuliła córeczkę chuściną i ruszyła szukać dobrych ludzi, którzy mogliby udzielić jej gościny na całą zimę. Anna słyszała o złej sławie ludzi z Płaczewa, ale do tej wsi było najbliżej, tam więc poszła. Kiedy utrudzona i przemarznięta, z kwilącą na ręku córeczką, doszła do Płaczewa, zastukała do pierwszej z brzegu chaty i poprosiła o pomoc, mówiąc, że nie chce przecież dachu nad głowę i jadła za darmo, młoda jeszcze jest i żadnej pracy się nie boi. Najbogatszy płaczewski gbur zatrzasnął drzwi przed nosem Anny i radził jej iść z podwórza szybko, bo psami poszczuje. Podobnie lub gorzej postąpili wszyscy mieszkańcy Płaczewa. Nikt nie przygarnął Anny z córeczką, nikt nawet nie wsparł jej kromką chleba, wszyscy kazali jej iść precz. Zapadł już wieczór. Anna, nie bardzo wiedząc, co ma czynić dalej, usiadła pod krzyżem na rozstaju dróg i płakała nad swoim losem. Zaczął sypać śnieg i złapał mróz. Anna z córeczką, marznąc niemiłosiernie, pozostały pod krzyżem. Kiedy zapadła noc, płacz dziecka i Anny ucichł. Drogą przy krzyżu jechał spóźniony kupiec. Kiedy mijał krzyż i zdjął czapkę, żeby Boga pochwalić, zauważył, że pod krzyżem siedzi kobieta z dzieciątkiem. Zatrzymał więc konie i zszedł z wozu, chcąc sprawdzić, czy mu się nie przywidziało. Anna i dziecko jeszcze żyły. Zabrał kupiec niebożęta do siebie do Starogardu, ale mimo pomocy lekarza, mimo ciepłej strawy i wygodnego kąta w domu kupca, Anna i córka w trzy dni pomarły. Wpierw zmarło dziecko. Anna, płacząc nad córeczką, przeklinała złych ludzi z Płaczewa. Kiedy i na nią przyszła ostatnia godzina, podziękowała kupcowi za dobre serce i powiedziała mu, żeby więcej drogą przez Płaczewo nie jechał, bo nim skończą się święta Bożego Narodzenia, łzy córeczki i jej łzy, łzy wielu, którzy nie doczekali się pomocy od płaczewiaków, zatopią tę wieś i śladu po niej nie będzie. Wieś zapadnie się, a w tym miejscu będzie spore jezioro. Kupiec z żoną i inni obecni przy łożu śmierci Anny mówili, że biedaczka w gorączce przepowiedziała marny koniec płaczewiaków, ale kto by tam wierzył, że doprawdy tak się stanie. Ale stało się, co się miało stać. W Nowy Rok, kiedy kupiec wyruszył dokończyć swoje sprawy sprzed Bożego Narodzenia i jechał tą samą drogą, na której pod krzyżem znalazł zmarzniętą Annę z córeczką, przekonał się, że przepowiednia Anny sprawdziła się. Zaraz za krzyżem droga kończyła się na brzegu dużego jeziora, a po wsi Płaczewo śladu nie było.”
Za „Baśnie z Kociewia” A. Grzyb.
Skrzynka - reaktywacja nowe maskowanie i współrzędne.
Klasyka na kordach. Nie jest zakopana.
Symbol | Typ | Współrzędne | Opis |
---|---|---|---|
![]() |
Parking | --- | Tu można zostawić auto. |