Strzyżowskie Wallstreet.

Wszystko zaczeło się w czasach świetlności cukrowni kiedy we wsi był klub piłkarski, kino, bank, kolej, fryzjer, siłownia, stołówka dla pracowników oraz hotel a sam zakład zatrudniał około 500 osób, dodatkowo na czas trwania kampani buraczanej podobno zatrudnienie osiągało 900 osób !

Budynek budowano z myślą właśnie na potrzeby biur, większej stołówki oraz prawdopodobnie hotelu.

Cały projekt jednak dostał w łeb gdy zmarł kierownik i prawdopodobnie projektant budynku. Budowle mimo to dokończono lecz nikomu się nie chciało zrobić z niej użytku, może nikt nie miał na nią pomysłu, a może wraz ze śmiercią kierownika projekt stracił poparcie u dyrekcji. Tego nie wiem, ale wiem co nieco z historii tego miejsca.

Była tutaj poczta, apteka, sklep z odzieżą, i do niedawna sklep przemysłowy, obecnie jedynymi w dalszym ciągu użytkowanymi pomieszczeniami są pomieszczenia telekomunikacji polskiej.

Wychowywałem się przy i w tej budowie jako dzieciak, nastolatek więc troszkę Wam o niej opowiem. Miała powstać tutaj placówka straży granicznej, gimnazjum publiczne, dyskoteka, a nawet i dom weselny, niektórzy chcieli wykupić tą budowle nawet na magazyny aby tylko nie niszczała, słyszałem również, że gmina była zainteresowana wykupem, kto wie może by siedzibę gminy przeniesli bo obecny budynek gminy się rozlatuje, kto wie...

Niestety historia tego miejsca potoczyła się całkiem inaczej, budowle około 2004 roku wykupił jeden człowiek z cukrowni za dość śmieszne pieniądze (plotki mówią o 60 tys. PLN), właściciel obecnie nie interesuje się nieruchomością wcale a wcale, a szkoda...

W latach gdy mieszkałem w tej miejscowości to miejsce kwitło: spotykała się tu prawie cała młodzież, wszystkie murki, schodki były zajęte. Działo się tu szczególnie w nocy grano tu na gitarach, pito piwko, winko, wódke z kontrabandy i tą polską, całowałono się z dziewczynami, umawiano na randki i bójki. Miejsce było magnesem dla młodzieży szczególnie iż z drugiej strony ulicy był pub gdzie można było zamówić sobie piwko, winko, zjeść zapiekaneczke czy pizze.

Miejsce odgrywało rolę rynku, dokonywano tu tranzakcji kupna/sprzedaży/wymiany nie zawsze zgodnych z prawem. Pewnie to jak i prawdopodobnie łyk alpagi natchneło lokalnego artystę do namalowania wraz ze swoim kolegą graffiti WALLSTREET zamalowanego w 2010 roku lecz widocznego jeszcze po dziś dzień.

Sama skrzynka to multicache z wieloma zagadkami do rozwiązania przy których potrzebna będzie Ci latarka, mapa którą musisz znaleźć, błyskotliwość oraz stalowe nerwy, które może szargać wiatr hulający w wybitych oknach.

Aby dojść do finałowego kesza musisz rozwiązać szyfr który Cię będzie prowadził poprzez kolejne pomieszczenia,
Zacząć musisz w miejscu wskazanym przez spoiler ( I piętro budynku) dostać się tam najlepiej przez jedno z okien lub tylne drzwi które są do połowy wyłamane...

Współrzędne wskazują WALLSTREET wybór wejścia do budynku zostawiam do wyboru :P
Przed podjęciem skrzynki radze pomęczyć się z szyfrem w domu, oraz odradzam poczotkującym keszerom podejmowanie tego kesza...

Kesz ma 13 etapów - powodzenia :P

WAŻNE!!!!

Obiekt to urbex gdzie jest pełno szkła, dziur, brak barierek itp. Nie konserwowany.
  Absolutnie nie bierz ze sobą dzieci i zwierząt. Za to weź zdrowy rozsądek!!!

Jeśli nie czujesz się na siłach i nie masz doświadczenia w exploracji opuszczonych
miejsc - odpuść sobie. Wchodzisz na własną odpowiedzialność!!!