Tuż obok krajowej piątki, kilka rzutów bikornem przed Lesznem znajduje się nie lada ciekawostka. W lasku skrył się głaz płaski niczym morze podczas flauty, szeroki i długi nieomal dwa na dwa metry nie licząc wyszczerbionego narożnika. Filia Azteków w postaci ołtarza w wielkopolsce? Nie! Od podstawówki dzieci w Lipnie słuchają, że to sam Napoleon zwiewając w 1812 roku z Moskwy jadł w pobliskim lasku na kamiennym stole śniadanko. A że gimbazjum jest imienia Dezyderego Chłapowskiego który mu pewnie wtedy towarzyszył, historia utrwala się chociaż samo miejsce nie stanowi celu szkolnych pielgrzymek. Nie prowadzi tu żadna droga, nie ma żadnej tablicy ani drogowskazu, w sieci wiszą pojedyncze wzmianki a źródła historyczne z grubsza potwierdzają, że istotnie gdzieś tędy wędrował. Na temat wypowiadają się szczegółowo specjaliści. Od czasu do czasu ktoś sobie o miejscu przypomni, uporządkuje, powyrywa chwasty, odwiedzi, podtrzyma legendę przy życiu. Nie jedyną zresztą z małym kapralem i konkretną lokacją w roli głównej.
Drogi Poszukiwaczu Skarbów: proszę Cię bardzo, odłóż skrzynkę dokładnie tam gdzie ją znalazłeś, poświęcając na to tyle energii co na jej poszukiwania. Dzięki temu będzie żyła długo i szczęśliwie oraz leżakowała latami jak dobre wino, w tymże Napoleońskim schowku! Zadbaj należycie aby Twoim następcom było równie miło, przyjemnie i nielekko jak Tobie.