5 maja 1794 roku, już po bitwie pod Racławicami, Tadeusz Kościuszko stanął pod Połańcem. W widłach Wisły i Czarnej, w założył obóz warowny. Tu zamierzał oczekiwać na przeprawę przez Wisłę korpusu gen. Jana Grochowskiego, by po połączeniu z nim uderzyć na siły gen. Denisowa. Denisow zorientował się w planach Kościuszki i część swoich oddziałów wysłał w stronę Annopola, gdzie spodziewał się przeprawy Grochowskiego, a z resztą rozpoczął blokadę obozu w Połańcu. Co prawda wojska powstańcze zajmowały bardzo korzystne pozycje, a naturalne walory obronne obozu wydatnie poprawiono, budując szańce, palisady i kopiąc rowy, to jednak Kościuszko znalazł się w pułapce. Nie dysponował siłami zdolnymi do przerwania pierścienia blokady, a jego oddziały, odcięte od zaopatrzenia, cierpiały na niedostatek żywności. Dłuższe oblężenie groziło całkowitą klęską. O otwartej bitwie nie mogło być mowy, bowiem przeszło 11 tysiącom dobrze wyszkolonych i uzbrojonych żołnierzy Denisowa, Kościuszko mógł przeciwstawić 7 tysięcy słabo uzbrojonych ludzi, w połowie ochotników i rekrutów, pierwszy raz biorących udział w walce. Czas jednak działał na korzyść Naczelnika, gdyż przewidywane nadejście korpusu Grochowskiego zmieniało układ sił. Denisow wiedział o tym i próbował 12 maja atakować polski obóz. Atak jednak odparto. 17 maja ponowili atak, ale znów bez powodzenia. Tego właśnie dnia, Grochowski sforsował Wisłę i wyszedł na rosyjskie tyły. Denisow, obawiając się okrążenia, śpiesznie wycofał się spod Połańca.
Na granicy obozu grzebano powstańców, którzy zmarli w wyniku odniesionych ran jeszcze w bitwie pod Racławicami oraz podczas potyczek z oddziałami Denisowa w Połańcu.
Dawniej w tym miejscu, na lekkim wzniesieniu, stał stary krzyż o wysokości ok. 1,7 m. Dziś miejsce pochówku powstańców jest ładnie odnowione.
W skrzynce zielona czterolistna koniczynka. Na szczęście.
Utrudniłem, ale niewiele, zmieniając zdjęcie spoilera.