Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
You have to be logged-in in order to perform operations on this cache.
stats
Show cache statistics
EM-144 Bestie z bobrownickiego boru - OP432C
Bestiariusz Zagłębiowski #9
Owner: etna&mars
Please log in to see the coordinates.
Altitude: 284 m. ASL.
 Region: Poland > śląskie
Cache type: Traditional
Size: Micro
Status: Archived
Date hidden: 30-10-2011
Date created: 30-10-2011
Date published: 30-10-2011
Last modification: 08-08-2014
80x Found
7x Not found
4 notes
watchers 8 watchers
5 visitors
71 x rated
Rated as: Excellent
4 x recommended
This cache is recommended by: Dallas, Pepe1, sthomas70, Zoe43
In order to view coordinates and
the map of caches
you must be logged in
Cache attributes

Go geocaching with children  One-minute cache  Nature 

Please read the Opencaching attributes article.
Description PL
Dawno, dawno temu, żył sobie Maćko w Siewierzu. Był zapalonym łowczym, jak wielu możnych panów tych czasów. Raz sprosił przyjaciół, szlachtę i rycerstwo z okolicy na wielkie polowanie. Na miejsce łowów upatrzył sobie Bobrowniki. Były to rozległe tereny pokryte gęstymi borami.

Wśród tych lasów, pokrywających wzgórza bobrownickie, kryło się zaledwie kilkadziesiąt chałup. Podróżnemu, który zapuściłby się w owe strony zdać by się mogło, że mieszkańcy jednego osiedla, nie wiedzą o innych. Lecz nie było to prawdą. Od każdej chałupy wiodły liczne wydeptane przez mieszkańców ścieżki. Biegły one po pochyłości wzgórz od wschodu na zachód, pięły się na góry ku południowi, aż po Brynicę. Jedynie na północ nikt się nie zapuszczał, do owych lasów, w których umyślił sobie polować Maćko.

Bór ów od dawna cieszył się zła sławą. Straszne i niepokojące hałasy z niego dochodziły, szczególnie po zmroku. Jedni opowiadali, że w chaszczach bies się zadomowił. Inni prawili o dzikim zwierzu, co znalazł w borze bezpieczną kryjówkę. Bali się tedy chłopi i nawet najodważniejsi mieszkańcy Bobrownik nie zapuszczali się do tego lasu. Maćko słyszał wieści o strachach z bobrownickiego lasu, ale miał je za nic. Dlatego też tego dnia wybrał się na polowanie właśnie w tamte strony.

Uszu mieszkańców osady dobiegły echa rogów myśliwskich, psów ujadanie oraz odległe nawoływania i okrzyki. Gwar ten niósł się raz od Góry Siewierskiej i Rogoźnika, to znów od Siemoni i Dobieszowic. Hałasy przeraziły mieszkańców wsi. Nie wiedzieli, co ów hałas znaczył. Pamiętali podobny zgiełk przed kilkudziesięciu laty, gdy w okolicy pojawiły się gromady szwedzkich najeźdźców. Pochowali się tedy gdzie kto mógł, oczekując w ukryciu dalszych wypadków. Piekielny hałas szybko umilkł i tylko coś złowieszczo w kniei szumiało.

Podczas łowów odłączył się Maćko od swojej drużyny. W pewnej chwili coś zaszeleściło w zaroślach i wyszła z nich para niedźwiedzi - jeden większy, drugi nieco mniejszy. Zwierzęta spojrzały wrogo na intruza...Czas mijał, a w osadzie nic złego się nie wydarzyło. Uspokojeni mieszkańcy powrócili do swoich zajęć. Słońce chyliło się ku zachodowi, gdy z boru dobiegł ryk straszliwy. Równocześnie z nim, podniósł się krzyk wystraszonego ptactwa. Następnie rozległ się kwik ranionego konia. Huk strzału. Trwożne granie rogu. Głos wołający o pomoc. Słysząc owo rozpaczliwe wołanie wybiegli mężczyźni z najbliższych osiedli. Każdy z nich był uzbrojony w topór lub siekierę, choć ze strachem w sercu, ruszył w stronę kniei. Kolejny ryk...kwik rannego konia...kolejne wołanie o pomoc, tym razem słabsze. Gdy przedostali się przez chaszcze na niewielką polankę spostrzegli dwa niedźwiedzie ciężko ranne, ale wciąż groźne. Nieco dalej słaniał się straszliwie pokaleczony koń.
Przy zwierzęciu leżał zakrwawiony i nie dający znaku życia rycerz. Jedni rzucili się dobijać niedźwiedzie, drudzy pospieszyli owego pana ratować. Szlachcic żył, tylko omdlał z upływu krwi. Gdy oprzytomniał kazał się podnieść i usadzić w spróchniałym pniu. Zobaczył okrwawione topory i porąbane ciała niedźwiedzi. Najprzód podziękował za ocalenie Bogu, a potem bobrownickim chłopom. Ponownie odezwały się rogi myśliwskie. Jeden z wybawicieli chwyciwszy za róg rycerza, zadął głośno. Po pewnym czasie przybyli sproszeni na polowanie goście wraz ze służbą. Od kilku godzin błąkali się po puszczy, w poszukiwaniu zaginionego towarzysza. Gdy orszak z rannym panem odjechał do Siewierza chłopi wrócili do wsi.

Po pewnym czasie Maćko powrócił do wsi Bobrowniki, gdzie jego wybawiciele mieszkali i rzesze robotników ze sobą przywiózł. Knieje kazał wyciąć, a na jej miejscu wznieść kapliczkę pod wezwaniem św. Wawrzyńca. W jakiś czas później przy kapliczce osiadł pustelnik, opiekujący się nią ponoć aż do roku 1750.

I taki to początek miał dzisiejszy kościółek w Bobrownikach.

Źródło: "Historie i Legendy Ziemi Będzińskiej", autor tekstu: Karina Stefaniak 
Additional hints
You must be logged-in to see additional hints
Log entries: Found 80x Not found 7x Note 4x All entries Show deletions