Szkoła katów powstała w umyśle jakiegoś dziennikarza w XIX stuleciu. Błyskawicznie przyjęła się wśród żądnych sensacji nawet nie rzeczywistych i tak trwa do dziś dnia.
Do rzadkości należy bowiem wycieczka czy indywidualny turysta, który przybywszy do Biecza nie postawiłby pytania o szkole katów. A informatorzy zgodnie z prawda historyczną opowiadaja jak to w dawnym Bieczu 600, 500, 400 czy 300 lat temu, gdy Biecz był stolica rozległego powiatu, tu zlokalizowane były sady i miasto miało prawo miecza a więc był i kat zwany mistrzem świetej sprawiedliwości, który wykonywał wyroki śmierci; ścinajac głowy skazańcom toporem lub mieczem w zależności od stanu pochodzenia, wbijał na pal czy wieszał skazanców, których było wielu w tych pogranicznych okolicach.
Do kata należalo także torturowanie przestepców np. wkręcanie na koło, czy darcie żywcem pasów skóry z przesłuchiwanych. Do dzisiaj zachowana jest w podziemiach wieży ratuszowej w Bieczu turma w której wieziono złoczyńców, a w muzeum pokazują miecz, którym kat biecki ścinał głowy i wpis w ksiedze miejskiej z XVIw., gdzie wymienione są miasta jakie to w Bieczu kata pożyczały i ile za te usługę płaciły.
Czasem dla żartu ktoś opowiada, że aby uzyskać dyplom mistrza katowskiego (czyt. Mistrza świętej sprawiedliwości ) trzeba było oprócz paruletniego pomagania katowi, uciąć głowę malutkiej mrówce wielkim toporem. Na zakończenie trzeba stwierdzić, że z samym katem w Bieczu zwiazanych jest wiele podań.