W listopadzie 1914 r. siły Legionów Polskich walczące w Karpatach zostały podzielone na dwie grupy. Jedna pod dowództwem ppłk Hallera została w Rafajłowej a druga pod rozkazami gen. Durskiego została wysłana na Huculszczyznę. W styczniu grupa ta znów została przeniesiona, tym razem w Alpy Rodiańskie. Podążając z Borszy w stronę Kirlibaby oddziały legionowe musiały przebyć Przełęcz Prislop:
Z miasteczka Borsy, ostatniej stacyi kolejowej po stronie węgierskiej, prowadzi romantyczna, pełna dziwów przyrody droga ku Bukowinie. Stoją po bokach drogi faliste, lekko pofałodowane wzgórza alpejskie, dumnie strzelające ku firmamentowi olbrzymy, Pietrosul, Pop Iwan, Menczul. Legiony idą przez Prislop, 1.413 metrów wzwyż. Bajeczną serpentyną, wijącą się po stokach tej góry coraz śmielszymi skręty aż do samego szczytu, do samej przełęczy. Im wyżej w górę, tem śnieg większy, gęstrzy, natrętniejszy. Wreszcie: zadymka straszna, chaos białych płatów, kłębiących się wśród gęstej mgły - świata bożego nie widzisz! Wali ci w twarz zmokłą wciąż śnieg, otula cię warstwa stwardniałego zlodowaciałego śniegu i tak sunie oddział za oddziałem przez Prislop na Front. Dnia 18 stycznia zeszły nasze oddziały marszem bojowym z Prislopu w pobliże wroga.-
za dr B. Merwin, Legiony w boju 195, II Brygada na Bukowinie i pograniczu Besarabii, Kraków 1915.
My akurat nie byliśmy tam zimą, ale latem i nie ciągneliśmy z buta, konno czy podwozem, ale rowerami.
Aby zaliczyć skrzynkę proszę wstawić swoje zdjęcie wykonane pod dziwnym monumentem widocznym na obrazki nr 1!
ps. garść zdjęć : http://picasaweb.google.pl/giovanni19801119/Prislup#