Ludzie mówia, że powstało ono w czasach poprzedzających wielką wojnę, stworzone przez tych, których imię długo jeszcze było wyklinane po jej zakończeniu. W księgach widnieje, jakoby dawno temu było ono przedziwną fortecą, nie warownią zbudowaną z kamieni niczym z cegieł dom, ale twierdzą z dziwnego, jednolitego kamienia, żelaznymi prętami wzmacnianego, jakby w formach odlewanego. Zamiast dumnie prezentować biel swoich murów, miała ona być zasypana ziemią, ukryta pod roślinnością. Dlaczego zostało stworzone pytacie? Być może, aby bronić pobliskiej przeprawy przez rzekę przed stalowymi ptakami, być może, aby strzec tego jednego z niewielu wejść do miasta od wschodu. Być może z obu tych powodów, a może jeszcze innych, które zostały pogrzebane wraz ze śmiercią jego stwórców.
Niezależnie od swojej przeszłości, stało teraz, górując nad okolicą. Wzgórze K. Przez okolicznych mieszkańców przekornie Kilimandżaro zwane, jak ta góra z dalekich krain, co podobnie z równin samotnie wyłania się. Usypane tylko po to, by kryć i chronić olbrzymią fortecę. Przez lata bez opiekuna, zdane na łaskę i nie łaskę wiatrów i deszczu, obróciło się w ruinę, zarosło drzewami i wszelaką inną roślinnością. Z dawnej potęgi nic nie zostało, ino tylko gdzieniegdzie resztki grubych, szarych ścian, fragmenty potężnych stropów, stanowiły świadectwo historii.
W latach po wielkiej wojnie, w czasach wątłego pokoju, mieszkańcy stopniowo przekształcili wzgórze pod swoje potrzeby. To na wyścigi stalowych rumaków mknących niestrudzenie, wśród huku i dymu, po wertepach, to na teren spacerów z czworonożnymi towarzyszami. Dziś jednakże głównie można zobaczyć tutaj mężczyzn jeżdżących na tych dziwnych maszynach, rowerami zwanych, co to na jazdę po górach zostały stworzone.
Ale nikt z nich nie wie, że to miejsce, wśród wielu tajemnic, kryje jedną szczególną. Krąży bowiem plotka, ostrożnie przekazywana w wąskim gronie poszukiwaczy, jakby coś tu zostało skryte, skrzynka jakaś, skarb czekający na tego, kto odważy się poszukać…
Ci co byli świadkami ukrywania skarbu, powiadali, że zawierał on wtedy:
- logbook, ołówek, temperówkę (niech żadnemu poszukiwaczowi nie przyjdzie do głowy ich zabierać!)
- FTF dla pierwszego odkrywcy
- geokreta "Red Mercedes"
- małą mysz, sztuczną oczywiście
- dziwny kabel, co przedłużaczem USB nazwany został
- ozdobne wieszadełko do kieszonkowej radiostacji, co dzisiaj każdy ze soba nosi
Jakbyś już odkrył skarb, poświęć chwilę na jego ponowne, porządne zamaskowanie. Przecież nie chcemy aby legenda Skarbu Wzgórza K umarła z Twojego powodu.