Płonie ogień płomień bucha
Biblioteka traci ducha
Cała wiedza w popiół pada
Gdy pożoga książki zjada
Żar bytomskie zbiory pali
Gorąc ten już nie zna granic
Wszystko pada wszystko znika
Nawet zegar już nie tyka
Czas już zwolnił, zegar stanął
Bibliotekarz chce wyjść cało
Na najwyższym piętrze stoi
Z pudełeczkiem w dłoni swojej
Szuka wyjścia, szuka broni
Pudełeczko musi chronić
Widzi klamkę, drogę widzi
Z wysokości strach już szydzi
Kesza ściska dym połyka
Pożar drogę mu zamyka
Jednak wybiegł jednak przeżył
Skarb swój wielki im powierzył
Przy dwudziestym-pierwszym spoczął
Kesz historię swą rozpoczął
Już nie straszne mu płomienie
Będzie leżał aż zbutwieje
* weź coś do pisania, nie miałem małego ołówka, doniosę jak tylko kupię.