Zapraszam w okolice drogi do Szczyglic. To właśnie w tym miejscu moja przygoda nabrała rozpędu. Tutaj odkryłem swoją pierwszą skrzynkę i od tego momentu złapałem zajawke na latanie z GPS'em.
Niecałe osiem lat temu zacząłem swoją przygodę z keszowaniem. Wakacje, rower i kumple – standardowy dzień. Nagle jeden z nas rzucił hasłem, że jest taka aplikacja... i się zaczęło. Sprawdziliśmy, gdzie znajduje się najbliższa skrzynka – okazało się, że całkiem niedaleko.
Pamiętam to uczucie – dziwna mieszanka fascynacji i niedowierzania. Myślałem sobie: jak to możliwe, że coś, co widzę w telefonie, ma fizyczne odzwierciedlenie w rzeczywistości?
Następnego dnia ruszyliśmy już na dłuższą wyprawę wzdłuż Odry. Wtedy 15 km na rowerze to był wyczyn. Z każdym kolejnym wyjazdem podnosiliśmy sobie poprzeczkę coraz wyżej – nie tylko z chęci przeżycia przygody, ale też dlatego, że w okolicy zaczęło brakować skrzynek.
I tak zaczęliśmy jeździć coraz dalej: 20 km, potem 40, 60... aż doszliśmy do momentu, w którym 100 km na rowerze za keszami nie robiło już na nas większego wrażenia.
I tak ta zabawa trwa do dziś.
Skrzynka prosta, łatwa i przyjemna. Czyli taka, jak moja pierwsza znaleziona. Dla chcącego nic trudnego. Na współrzędnych, weź coś do pisania. Możesz wyjąć z maskowania, ale odłóż tak samo jak było, żeby kesz nie był oddzielony od maskowania. Miłej zabawy!