Skoszewo to w 20-leciu międzywojennym wieś przygraniczna, w której funkcjonował polska strażnica graniczna, w budynku szkoły wzniesionej jeszcze w 1885 roku przez pruskiego zaborcę. Sami mieszkańcy jednogłośnie opowiedzieli się za Polską w petycji do Międzynarodowej Komisji Granicznej, która w 1920 roku działała w Lipnicy na Gochach. Dzięki temu Niemcy uzyskali tylko północny kraniec jeziora Somińskiego z Sominami. Granica biegła na północ od Skoszewa wzdłuż jeziora Skoszewskiego.
Anna Łajming wspomina zabawna historię, która się wydarzyław tej wsi w jednym ze swoich znakomitych opowiadań. Gospodarz Łobuch przygotował posiłek dla księdza chodzącego po kolędzie, bo w tym roku na niego była pora.
Kiedy tak Łobuch dumał, w sieni ktoś zaczął otupywać ze śniegu nogi. Po chwili do izby weszła para starszych ludzi. Byli to sąsiedzi.
- Jeny, jak tu je widno – zawołała kobieta. Rozejrzała się bystro po izbie i zatrajkotała: - Muszę zazdrzéc, co wa postawita na stół. Marinka je za małô, żebë wiedzec, jak i co.
- Witóm do naji – powiedział gospodarz – sadnijta so.
Przybyły chłopina od razu skorzystał z zaproszenia. Usiadł na ławie pod piecem i zaczął się grzać. Ale kobieta wlepiła już oczy w nowy garnek i zapytała ciekawie:
- Co wa môta za grôp na stole?
- A téc żem go kupił na jarmarku, na stôrich rupiecach – odparł gospodarz sadowiac się na skrzyni.
- Na stôrich rupiecach? Jeny, sąsedze! – kobieta aż załamała ręce.
Gospodarz otworzył usta, żeby zapytać co też tak ją dziwi, ale sąsiadka już sama objaśniała:
- Téc to nie je grôp na stół, a pod łóżko! Ciéj jô służëła u pónów, to wéj taci sóm garnek oni pod łóżciem mieli...
Łobuch, skonsternowany, jakby przestał oddychać. Twarz mu się wydłużyła, a dolna warga zwisła jeszcze bardziej odsłaniając dolne, szczerbate zęby. Zawsze go coś mroziło od środka, jeśli zdarzyło się, że bezmyślnie wydał pieniądze. A na garnek wyrzucił całego talara! Całą krwawicę zdobytą za sprzedane jaja.
Sąsiad zaczął się śmiać.
- To të nie wiész, że panë w nocë za stodoła nie jidą?
Do świadomości gospodarza dotarło, że ten garnek kupił już używany. Sprzedawcę, gdyby był teraz pod ręką, zdzieliłby najchętniej z całej siły kijem po grzbiecie. Ale że nie miał na kim złości wyładować, popatrzył tylko spode łba i powoli zamruczał jadowicie:
- Bodéj bë zdechli té panë, rodem z piekła, co taci piękny garnek smrodami trzepią.
Opowiadanie "Garnek" z tomu "Czterolistna koniczyna", Gdańsk 1985, s. 13-14.
Łatwe pytanie do zaliczenia skrzynki dla małych dzieci lub takich, którzy mają małe dzieci: Jak fachowo nazywa się tytułowy garnek z opowiadania?
Kesz wielkości mikro wsunięty w róg ogrodzenia przy dawnej szkole (obecnie budynek ALP).
Ponieważ płot uległ przebudowie, to kesza już tam nie ma i być nie może. Przeniesiony więc został, ale blisko, na przeciwną stronę drogi pod pomnikowy wiąz. Szukaj w tablicy informacyjnej udając, że czytasz, bo okna mogą patrzeć.
Dobrze odkładamy kesza, może wypaść.