Błąkając się rowerem po okolicy w poszukiwaniu niedźwiedzi (mieszkających ponoć w pobliskiej Syberii), trafiłem na dość ciekawe, specyficzne miejsce: cmentarzysko kiosków Ruchu. Kto, po co i jak? W sumie nieważne. Warto po prostu zobaczyć. Specjalnie nie spamię zdjęciami, żeby każdy mógł zobaczyć na własne oczy to nietypowe zjawisko. Wejść legalnie na teren nie można. Być może w niedzielę, jak gospodarze będą w kościele, uda się wbić na chwilę za ogrodzenie, ale ostrzegam, miejsce wyraźnie oznaczone tabliczkami "teren prywatny, zakaz wstępu", nie jestem pewny, czy ten teren nie jest otoczony elektrycznym pastuchem. Heh, jakby ktoś chciał buchnąć taki kiosk...
Mini-skrzynka preforma PET ukryta w dziurze lewej nogi dwunożnego, betonowego słupa, tuż przy opuszczonym domu. Ze względu na podejrzliwego rolnika (a wiadomo, że chłop żywemu nie przepuści), specjalnie oddalona od właściwego celu o kilkadziesiąt metrów.
Powodzenia!
PS. Może kiosk niezupełnie taki, jakie można zobaczyć na miejscu, ale też w temacie: https://youtu.be/37A9YAhNPyI