Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
STALKER ONE - OP03CF
Szepczący w ciemności.
Właściciel: yacca
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 317 m n.p.m.
 Województwo: Polska > śląskie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Normalna
Status: Gotowa do szukania
Data ukrycia: 27-05-2007
Data utworzenia: 27-05-2007
Data opublikowania: 27-05-2007
Ostatnio zmodyfikowano: 27-05-2007
110x znaleziona
1x nieznaleziona
15 komentarze
watchers 16 obserwatorów
178 odwiedzających
79 x oceniona
Oceniona jako: znakomita
18 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: Bartek111, Dobranocka, etna&mars, gary4, Hern, lukket, Marcello002, Meghan (mph), Mensor, Nannette, pit&seba, Pomi_Doru, rafi_iplus, ruda team, Saracen, Vamos, Wigem , zyr
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Opis PL

 

Niewiele jest powodów, dla których ktoś miałby się zapuszczać w głąb lasu Szeligowiec o zmierzchu.

Szczerze mówiąc - ja nie znam żadnego.

Opowieści o Grozie Wśród Drzew towarzyszyły mi od dzieciństwa, a łykałem je, jak większość rówieśników, jak młody rekin.

Nikt nie wie jak to się zaczęło, ale na próżno szukać dziś udokumentowanych źródeł na temat tajemniczej Zagłady Osady Gamrot, czy panicznej ucieczki Niemców z pobliskiego lotniska Udetfeld (dzisiaj Mierzęcice),które oddali Rosjanom bez jednego wystrzału. Jedno jest pewne - nikt z miejscowych nie zapuszcza się między drzewa o zmroku. Zapewne nie bez powodu ...

Było umiarkowanie późno. Miałem dzisiaj w planie założenie skrzynki w Bazie. Dość specyficznym miejscu ... Ale mniejsza o nie. Czas ETA wyliczony przez gps - ok. 20.00 - biorąc pod uwagę, że słońce zachodzi dzisiaj o 20.37 - dosyć czasu, aby zajechać na miejsce i wrócić przed zmierzchem... Tak mi się przynajmniej wydawało. Kiedy ruszyłem w drogę nic nie zapowiadało problemów. Niestety, im głębiej jechałem w las, tym bardziej wyliczony ETA wydłużał się - napotkałem na problem w postaci zagłębień wypełnionych wczorajszą deszczówką ... Biorąc pod uwagę specyficzne opowieści krążące na temat Szeligowca, za cholerę nie chciałem się tu znaleźć sam o zmierzchu. NO WAY ...

Wybrałem więc  cel zapasowy.

Tubylcy zwią go Dziurami. Zaklinają się, że wojsko OBUDOWAŁO wokół nich swoją placówkę ... Cel w jakim to zrobiono pozostaje tajemnicą mundurowych.

Do dziur mogłem jeszcze dojechać. To by było jakieś 20 minut wcześniej. Miałem szansę zdążyć przed zmrokiem ...

To byłaby moja druga wizyta w tym miejscu. Poprzednio byłem tam za dnia i nawet wtedy miejsce wydało mi się na swój sposób ponure i przytłaczające swoją atmosferą. Cała placówka składa się z  dwóch budynków: niskiego koszarowca i dziwnego budynku piętrowego z bardzo, BARDZO wzmocnionymi podłogami. Jakiejkolwiek by aparatury tam nie eksploatowano, musiała być bardzo ciężka... Co ciekawe - NIE DA się wejść na piętro. Widać jedynie mroczne wnętrze przez okno. Żadnych schodów, drabiny, etc.

 

Dziury są 4. Trzy zgrupowane razem, czwarta bliżej koszarowca, przykryta wielką, okrągłą płytą z betonu. Miejscowi zaklinają się, że nie ma zabezpieczać przed niepowołanym wejściem, a przed WYJŚCIEM ... Nie wiem co o tym sądzić, niemniej jednak człowiek przebywając tam ma dziwne wrażenie czyjejś obecności ... No i jeszcze te 3 pozostałe Dziury. Są odkryte, chyba głębokie ... Pokryte rdzą i mchem klamry prowadzą w głąb jakiegoś systemu tuneli. Człowiek może spojrzeć tam raz i ma dość. Klamry wyglądają zachęcająco, jednak jakiś pierwotny instynkt powstrzymuje potencjalnego badacza od eksploracji ...

No cóż, ale do rzeczy.

Na miejsce przybyłem ok. 20.00, witany przez przedziwną jak na tę porę ciszę. Nie było słychać żadnych owadów, nic mnie nie gryzło ... Dopiero kiedy podszedłem bliżej dziur, usłyszałem bzyczenie muchówek dobiegające z ich wnętrza. W porównaniu z ciszą wokół dziur, stanowiło to przedziwny i niepokojący kontrast. Nie zamierzałem tam zaglądać, o z dziur unosił się dziwny zapach, albo raczej dziwny, zawiesisty odór jakiegoś "oczekiwania", jakby jakiś niewidoczny, przyczajony w czeluści gracz czekał na mój ruch ...

Nikogo nie chciałbym trzymać tam za długo, nawet w biały dzień. Dlatego starałem się zakopać skrzynkę w miarę blisko dziur, jako miejsca charakterystycznego. Zakopałem ją ok. 30-40 cm od środkowej z "trójcy" - w kierunku na wschód.

Zrobiłem jeden błąd ... Może niepotrzebnie wrzucałem ziemię z dołka do dziury, a może i tak moja obecność  została zarejestrowana ... Faktem jest, że kiedy wrzuciłem ostatnią saperkę ziemi i przyklepałem darń, usłyszałem z głębi Dziury lepkie PAC, PAC - przerwa - PAC, PAC. Jakby kroki, ale stawiane w mokrej i lepkiej substancji - miękkiej glinie lub mule, kiedy przemieszczająca się postać wyciąga z wysiłkiem oblepione stopy ...

 

Muszę przyznać, że przypomniałem sobie w tym momencie pewne wzmianki na temat Czatownika z Nory . Dokładnie tak - "Czatownika z Nory". Muszę się przyznać, że w tym momencie wybrałem odwrót taktyczny do roweru ... Dreszcz strachu przeleciał mi wzdłuż kręgosłupa, kiedy wskakiwałem na siodełko. Zachód słońca był tuż tuż - przez drzewa z trudem przeciskały się ostatnie promienie krwistoczerwonego słońca, nadające otoczeniu upiorny wygląd. Ruszyłem szybko przed siebie ... Drzewa i krzewy migały wokół mnie coraz szybciej ... Co gorsza, nawet oddalając się od Dziur, wrażenie Obecności nadal mi towarzyszyło. Kątem oka - nie wiem czy to było przewidzenie - widziałem jakiś ruch. Jakby coś próbowało dotrzymać mi kroku, przemieszczając się od jednej plamy cienia, do drugiej. Co gorsza, doganiało mnie w jakiś dziwny, koślawo-utykający sposób. Odbywało się w to w dziwnej ciszy, jakby cały las zamarł nagle w oczekiwaniu na wynik pościgu. Wiedziałem, że przede mną, za chwilę, ukaże się pas młodnika, widoczny nawet w tym momencie jako jaśniejsza plama na horyzoncie. Pościg się zbliżał - sparaliżowany strachem nawet się już nie oglądałem! Ale słyszałem! Niemiarowy trucht tuż za plecami... Cokolwiek to było, biegnąc w tak nieregularny sposób, musiało mieć długie nogi (odnóża). Nacisnąłem mocniej na pedały i wypadłem na pas młodnika. Czerwonawa poświata rozlała się tutaj łaskawie na dłużej. Nie zmniejszyłem tempa ani na trochę. Zarejestrowałem jedynie, że klekotliwe kuśtykanie zostało w tyle. Nie oglądając się za siebie parłem naprzód. Wrażenie dziwnej obecności zniknęło. Ostatnie 5 kilometrów przejechałem nawet nie wiem kiedy. Przesiąknięty lodowatym potem dotarłem do domu.

Nie wiem co to jest, ani nie zamierzam tego sprawdzać.

Za nic nie zbliżę się do tych cholernych dziur.

Możecie tam jechać na własne ryzyko, ale nie mówcie, że Was nie ostrzegałem. Trasa jest łatwa. Trzeba tylko uważać gdzie się stąpa. Nie wiem na ile wojsko starało się zbadać, czy też zaczopować te dziury. Faktem jest, że coś tam radośnie bryka po okolicy  i - na moje szczęście - boi się światła.  Myślę, że za dnia nie wylezie.

Dlatego jeśli już - jedźcie tam za dnia. Najlepiej kiedy mocno świeci słońce. Uważajcie na siebie, bo nie każdy może mieć tyle szczęścia, co ja ...

 


Obrazki/zdjęcia
Betonowa podstawa pod aparaturę ...
Nora ...