Rankiem 4 czerwca 1988 r. wojskowy Star wiózł 13 żołnierzy do pracy przy kopaniu rowów melioracyjnych w okolicach wsi Żukowice. Wcześniej samochód zatrzymał się w miasteczku i wysiadł z niego etatowy kierowca. Jego miejsce zajął dowódca grupy, z którym żołnierz umówił się, że wyskoczy na tzw. lewiznę (chciał odwiedzić rodzinę mieszkającą w Bytomiu). Ciężarówka jechała w kierunku Dobromila, kierujący widział jadący pociąg. Tak dostosował prędkość, aby wjechać na przejazd w chwili, gdy opuszczał go skład.
Nie spodziewał się, że przeciwległym torem będzie jechał inny pociąg. Pozaplanowy, z Głogowa do Zielonej Góry, mknął z prędkością 100 km/h. Dawał sygnały dźwiękowe, ale w ciężarówce nie zorientowano się, że to dźwięki innego składu. Star z prędkością 70 km/h wjechał na przejazd. Torowisko było słabo widoczne z drogi, zasłaniały je krzewy i słupy trakcyjne. Lokomotywa uderzyła w stara, pchając go kilkadziesiąt metrów i zmieniając w stertę powyginanych blach. Co gorsza, ciężarówka przewoziła osiem kanistrów z paliwem do maszyn wykorzystywanych przy pracach melioracyjnych. Te eksplodowały, samochód i lokomotywę ogarnęła pożoga. Żołnierze, którzy nie zginęli na miejscu, płonęli. Kilku, paląc się, zdołało jeszcze dobiec do pobliskich zabudowań…
Pięciu żołnierzy, w tym kierujący, zginęło na miejscu. Pięciu następnych zmarło w wyniku oparzeń, które w niektórych przypadkach sięgały 90 procent powierzchni ciała.
Jak oceniono, przyczyną tragedii był błąd kierowcy, który nie zachował ostrożności na przejeździe. Po tym wypadku, decyzją dyrektora generalnego PKP z 21 lipca 1988 r., nakazano malowanie przodów lokomotyw na żółto, co miało zapewnić poprawę widoczności nadjeżdżających pociągów na przejazdach. Obowiązywało do 2002 r.
♦♦♦♦♦
Niewielka skrzyneczka na współrzędnych. Zachowaj konspirację, po podjęciu odłóż, zapewniając twarde maskowanie chroniące przed opadami - dzięki. Powodzenia, miłych wrażeń.