Skrzynka wchodzi w skład geościeżki "Wołyniak"
Po kolejnych pacyfikacjach terenu oraz akcjach UB i KBW liczebność oddziału "Wołyniaka" spadła z ponad dwustu do kilkunastu partyzantów pod koniec 1946 r. 28 grudnia 1946r. w Szegdach, kwaterował odział u gospodarza Graszy. Józef pił dużo alkoholu, aby uśmierzyć ból z rannej ręki. Dowiedział się także wcześniej o aresztowaniu Krystyny Świętoniowskiej, która była jego wielką miłością. Był to dla niego bardzo bolesny cios. Także coraz bardziej czuł się osaczony i zrezygnowany. W dzisiejszych czasach pewnie mówilibyśmy o depresji. Po kolacji wyszedł z chałupy i nie widząc wyjścia z obecnej sytuacji strzelił sobie w usta trzymając broń w zdrowej ręce. Towarzysze wybiegli z chaty i znaleźli ledwo żywego kapitana koło studni. Wysłali Graszę po lekarza Drzystka, lecz ten nie chciał przyjechać. Jednak w tym czasie "Wołyniak" umarł. Wywieziono ciało do Lasu Jastrzębskiego, a dalej do Górki. Zamówili trumnę, włożyli do niej i wywieźli do Kościoła w Tarnawcu.
Niedługo po śmierci "Wołyniaka" piorun strzelił w dąb stojący obok chałupy. Z tego uderzenia doszczętnie spaliła się chałupa i zabudowania gospodarcze. Takie zrządzenie losu, że miejsce, w którym zginą, też przestało istnieć.