Ten fioletowy ślad ciągnący się na mapie przyciągnął mój wzrok podczas planowania trasy z Morynia nad Odrę. W sumie trochę taki naokoło, wieszczył jakiś tour de bruk&piach. Ale w sumie czemu nie...
Trasa okazała się jednakże odkryciem mojego wyjazdu - drodzy lokalsi, czemu tu jeszcze nie ma keszostrady? Ja wrzucam pierwsze dwie skrzyneczki i zachęcam do dodawania kolejnych.
Dodaję kolejne skrzynki i to nie jest moje ostatnie słowo;)
Sama trasa z Morynia do Siekierek (już żałuję, że nie popędziłam również w przeciwną stronę) to około 14 km poprowadzonych dawnym nasypem kolejowym. Także spadek bardzo minimalny. Piękny nowy asfalt pociągnięty najpierw przez pola (aktualnie wśród rzepakowych pól), potem doliną wśród lasów. Po drodze dawne stawy rybne i kilka urbexów. Zatem wsiadajcie na rowery, hulajki, rolki i zapraszam na kesze.
Po niemieckiej stronie gładkim asfaltem śmiga się aż miło. Hohenwutzen i jego polski odpowiednik po drugiej stronie rzeki koegzystują w idealnej symbiozie. Po jednej stronie małe domki, zadbane ogródki, śpiew ptaków, po drugiej zaś targowiska, rozjeżdżone place, architektura wątpliwej urody. Oba światy można podziwiać z keszowej miejscówki.
O keszu: Kesz nisko. Ważny atrybut. Po resztę spójrz do podpowiedzi i spojlera.