Please log in to see the coordinates.
Cache attributes
Description
PL
Pomrów został poddany kwarantannie. Nie żeby to wirusa przenosiło, ale tak na wszelki wypadek, żeby ludzie nie musieli się na niego natykać podczas dozwolonych spacerów z psami.
Jako że pomrowy domków na plecach nie noszą, musiał sobie pomrów znaleźć jakieś miejsce, w którym kwarantannę przeczeka. Znalazł sobie kępkę pięciornika między młodymi brzózkami.
Początkowo było fajnie. Pomrów ogarnął sobie "mieszkanie", wyspał się, poleżał nogą do góry, normalnie zero stresu. I tak przez dwa dni. Później nie wytrzymał i zaczął się obżerać. Zjadł wszystko, co miał w spiżarni, do tego wyżarł zielsko z ogródka, nawet czterolistną koniczynkę na specjalną okazję – i to po siódmej wieczorem, a wiadomo, że to bardzo niezdrowo! Od tego żarcia pomrów przytył jakieś 9 milimetrów w pasie (gdzie pomrowy mają pas – oto jest pytanie za dużo dolarów). Przestraszył się i postanowił przejść na dietę. I to dość restrykcyjną, bo postanowił zastosować głodówkę. No bo co taki pomrów może wiedzieć o odchudzaniu? Oczywiście, że nie wytrzymał. Już następnego dnia wszamał jedną wielką kępę podbiałów, trochę lebiodki, i cały dziewięćsił. To był błąd. Pomrów wpadł w ciąg i przez pięć dni żarł bez przerwy. Roślinki w miejscu zamieszkania szybko się skończyły, ale pomrów nie mógł się powstrzymać przed jedzeniem i odważnie opuścił miejsce kwarantanny, szukając żywności. Zaraz też złapał go siedmioosobowy, uzbrojony w pistolety na płyn do dezynfekcji patrol policji - i pomrów zapłacił 40-złotowy mandat. Mało? Może. Ale zastanówcie się, skąd taki pomrów w ogóle miał hajs wytrzasnąć? Sprzedał skarpetkę, puszkę po piwie bezalkoholowym, suszone pieczarki i skorupki kasztanów, ale i tak nie uzbierał i teraz ma komornika nad czułkami.
OpenChecker
Log entries:
14x
2x
0x