Poniższy tekst pochodzi ze strony Niżańskie Eksploracje z facebooka. Opisuje on historię partyzanta który obecnie leży na cmentarzu parafialnym w Krzakach.
Jest upalne lato 1942 roku. Leśną drogą między Zdziarami a Studzieńcem jadą wozy z kontyngentem, a na wozach znajdują się żandarmi z posterunku w Pysznicy, otoczeni chłopami ze wsi Katy i Zdziary. Na innych wozach znajdują się dobra pobrane w ramach kontyngentu z okolicznych wsi. Umiejscowienie żandarmów nie jest przypadkowe, na zewnątrz wozów znajdują się chłopi i stanowią pierwszą osłonę przed atakiem partyzantów. Kto odważy zaatakować się taką kolumnę? Jeżeli zginą chłopi to miejscowa ludność zrazi się do partyzantki, a ta nie będzie miała już możliwości do aprowizacji i korzystania z pomocy miejscowych. Nieopodal Zdziar, żandarmi zauważają ruch pośród paproci, jeden z nich zeskakuje z wozu i każe wyjść ukrywającemu się. Wychodzi młody Żyd, mieszkaniec wsi Katy. Żandarmi zabierają go na swój wóz i kontynuują dalszą podróż. Obok młodego Żyda ukrywał się ojciec, który nie usłuchał wezwania i nie wyszedł z kryjówki. Ojciec przeżył i po wojnie wyemigrował do Stanów Zjednoczonych. Jak wspominają bliskie mi osoby był dobrym człowiekiem, za jeden dzień pracy przed wojną przy młóceniu cepem płacił 2 zł, gdzie inni płacili za taką samą usługę do 1,50zł. Wyglądał charakterystycznie miał: miał długą rudą brodę i charakterystyczne rude, prawie czerwone włosy. Kolumna minęła Ośnię i dojeżdżała do Studzieńca. Na skraju łąk wozy zatrzymały się, a jeden z żandarmów zepchnął Żyda i krzyknął: uciekaj! Ten obejrzał się raz i drugi.. uciekaj! I zaczął biec przed siebie. Długa seria ścięła uciekiniera, który upadł w jagodnisko. Wozy dojechały do pysznickiego posterunku, a chłopi stanowiący osłonę żandarmów dostali po kilka papierosów i wrócili do domów. Żyd został pochowany w leśnej mogile a kilkanaście lat później, tuż po wojnie postawiono mu w lesie nagrobek. Tak samo wykonane nagrobki stanęły także w Kniejce i na Mordowni. W końcu lat 40-stych i w latach 50-tych była tendencja do upamiętniania wszystkich poległych jako żołnierzy AL, bądź żołnierzy Armii Czerwonej. Mimo tego, że Studzieniec był wsią komunizującą podobnie jak Jarocin, mieszkańcy długo po wojnie pamiętali kto jest pochowany w leśnej mogile. Miejscowi zawsze mówili: Idę na Żyda ,zbierałem jagody pod Żydem. Miejscowe dzieci ze szkoły podstawowej w Studzieńcu jeszcze do końca lat 80-tych XX-go wieku opiekowały się leśną mogiłą. Nadszedł rok 2016, mój kolega wysłał mi link do strony tygodnika Sztafeta- Paweł widziałeś? Dokonano ekshumacji, rozebrano pomnik- symbol dla kilku pokoleń studzieniaków. Podczas korespondencji z jedną z osób biorących udział w ekshumacji, dowiaduję się, że zwłoki zalegały na głębokości 1,20 m, na nogach były skórzane buty, na szczątkach znajdowała się wojskowa bluza niemiecka z guzikami typu „groszek”. Dzisiaj podczas mojego pobytu na cmentarzu w Krzakach znalazłem mogiłę. Samotną, zapomnianą, ukrytą w samym kącie. To właśnie mogiła Żyda spod Studzieńca, upamiętniona przez włodarzy gminy Pysznica. Tekst na tablicy głosi: „ Tu spoczywa nieznany partyzant poległy w lesie pod Studzieńcem w 1942 roku”. Załączam zdjęcia nieistniejącej mogiły wykonane kilka lat temu.
PS. Skrytka jest ukryta w jednej z tui przy wejściu na cmentarz.