Niemieckie, holenderskie, olęderskie, ewangelickie i w końcu zapomniane. Taki los spotkał niemal wszystkie wiejskie nekropolie stanowiące niegdyś miejsce spoczynku kolonistów.
Początki osadnictwa holenderskiego na terenach obecnej gminy Dąbie sięgają drugiej połowy XVIII wieku i chcąc nie chcąc, to właśnie Olędrom zawdzięczamy w dużej mierze ukształtowanie dzisiejszych terenów wiejskich. Uprzedzenia i ludzka bezmyślność spowodowały, że po II WŚ większość cmentarzy została zupełnie zniszczona. Jako przydrożne kępy drzew, czy leśne wzniesienia, na stałe wpisały się w lokalny krajobraz i choć mijamy je codziennie, prawie zupełnie wymazaliśmy z pamięci ich pierwotne znaczenie.
Jest i on, ten główny! Cmentarz w Dąbiu miałem okazję odwiedzić już kilka razy, więc nie zaskoczył mnie niczym nowym. Z lewej strony od wejścia niewielkie lapidarium – nagrobki z okolicznych cmentarzyków, które odwiedzicie przy okazji zdobywania tej ścieżki. Po przeciwnej stronie pierwszowojenna kwatera poległych w jednej z bitew 1814 roku. W centralnej części spoczywają zarówno ówcześni mieszkańcy Dąbia, jak i możniejsi z ościennych wiosek.
Skrzynka na współrzędnych. Kryjówka na pozór niewidoczna, jednak nim zabierzecie się za podjęcie, dwa razy obejrzyjcie się za siebie… mieszkańcy domu po przeciwnej stronie ulicy lubią wyglądać przez okna i odprowadzać wzrokiem do samego samochodu. Maskujcie tak, jak zastaliście i podejmujcie z głową, by nie spalić kesza.
Powodzenia!