Nieopodal Skarbczyka w Jarocinie jeszcze w latach sześćdziesiątych XX wieku znajdowało się mauzoleum. Potem w tajemniczy sposób zostało rozebrane. W Mauzoleum spoczęły prochy hrabiego i niedoszłego księcia Alfreda Bernarda von Radolina. Na dole była czarna marmurowa płyta, na niej epitafium w języku niemieckim. Nad płytą wznosił się dach, wsparty na czterech kolumnach (konstrukcja nawiązywała do herbu von Radolinów). Alfred Bernard Radoliński urodził się w Jarocinie 18.04.1864 roku. Jego ojcem był Hugo Radoliński (od 1888 roku książę von Radolin z nadania cesarza Rzeszy), dyplomata w służbie cesarskiej, ambasador w Konstantynopolu, Petersburgu i Paryżu, właściciel-ordynat dóbr jarocińskich. Natka, Łucja Wakefield, była pół-hinduską, córką angielskiego oficera i córki wielkiego wezyra Bajahy z Busheeru. Alfred był oficerem wojsk pruskich l właścicielem dóbr Tulce pod Poznaniem, które uzyskał od hrabiego Bernarda Potockiego, przyjaciela jego matki. Ożeniony z Elżbietą hrabianką Koenigsmarck był ojcem bliźniąt: Łucji i Johanna Hugona – przyszłego księcia, właściciela i ordynata dóbr jarocińskich od 1917 do 1945 roku. Większośc swego dorosłego życia hrabia Alfred spędził w Niemczech. Zmarł w Wiesbaden 13.02.1910 roku. Nie został ordynatem dóbr jarocińskich ani też księciem, bowiem tytuł książęcy przypadał zawsze ordynatowi i jego małżonce. Za to tego zaszczytu dostapił jego syn Johann Hugo, po śmierci dziadka w 1917 roku. Ciało zmarłego Alfreda przewieziona do Jarocina, aby złożyć je w parku książęcym, obok Skarbczyka, wznosząc nagrobek-mauzoleum. Ale dlaczego? Zwłaszcza, że wszyscy jego przodkowie spoczęli w podziemiach kościoła Św. Marcina w \Jarocinie w rodowej krypcie. Śmierć Alfreda otoczona była przez rodzinę tajemnicą, nie było też uroczystości pogrzebowych. Jednak dochodziły słuchy, że hrabia popełnił samobójstwo, więc nie można było go pochować w poświęconym miejscu. Śmierć hrabiego zatem była publiczną tajemnicą. Do 1945 roku park nie był dostępny dla mieszkańców Jarocina, więc zmarły mógł spokojnie spoczywać. Jednak od momentu wyzwolenia miejsce to było często odwiedzane i ulegało stopniowo dewastacji, tak za przyczyną władz miejskich i mieszkańców. Miejsce to stało się miejscem schadzek zwłaszcza miłośników mocniejszych trunków, bo w trakcie deszczu można było poszukać schronienia pod dachem mauzoleum. W końcu lat sześćdziesiątych resztki mauzoleum usunięto, do dziś nie wiadomo kto to zrobił.
Na znalazców czekają certy.