Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy
Musisz być zalogowany, by wpisywać się do logu i dokonywać operacji na skrzynce.
stats
Zobacz statystykę skrzynki
ŚPW#4 "Longinus" - OP8WYD
Właściciel: Katniss_81
Zaloguj się, by zobaczyć współrzędne.
Wysokość: 207 m n.p.m.
 Województwo: Polska > podkarpackie
Typ skrzynki: Tradycyjna
Wielkość: Mikro
Status: Zarchiwizowana
Data ukrycia: 07-11-2018
Data utworzenia: 07-11-2018
Data opublikowania: 11-11-2018
Ostatnio zmodyfikowano: 03-05-2020
9x znaleziona
1x nieznaleziona
0 komentarze
watchers 0 obserwatorów
17 odwiedzających
7 x oceniona
Oceniona jako: dobra
1 x rekomendowana
Skrzynka rekomendowana przez: gorzeb
Musisz się zalogować,
aby zobaczyć współrzędne oraz
mapę lokalizacji skrzynki
Atrybuty skrzynki

Można zabrać dzieci  Dostępna rowerem  Szybka skrzynka  Weź coś do pisania 

Zapoznaj się z opisem atrybutów OC.
Opis PL

                             Świadkowie Powstania Warszawskiego

 

Jest to mini seria umieszczona w przypadkowym miejscu, ma na celu przybliżyć wam Powstanie Warszawskie widziane oczami jego Bohaterów.
Seria powstała dzięki pomocy Stowarzyszenia Pamięci Powstania Warszawskiego 1944 które udostępniło relacje świadków wykorzystane w opisach.

                                                                                                                            Dziękujemy.

 

 

Aleksander Kowalewski 

ps"Longinus" 

pułk Baszta kompania łączności K4  

syn Pawła i Agaty

ur. 17.08.1920 r w Wilnie

zm. 20.05.1997 w Warszawie

 

 

 

"...Po pewnym czasie nastąpiła przerwa, nikt z dalszych osób nie decydował się na wyjście. Spojrzałem w górę i na tle niebieskiego nieba zauważyłem schyloną nad włazem sylwetkę oficera SS nawołującego "Komm, komm! schneller!". Był to moment jeden z najtragiczniejszych w życiu. Wybór natychmiastowej śmierci przez odebranie sobie życia, jak to zrobił por. "Gustaw" lub prawie stuprocentowa pewność, że po wyjściu z kanału stracę życie stając przed plutonem egzekucyjnym. Zawsze, kiedy myślałem o śmierci to nie wyobrażałem jej sobie, jako bezwolnego poddania i wyczekiwania ze strony oprawcy. Należało dokonać wyboru mając za sobą zaledwie początek własnego życia. Decyzje w tak ważnej sprawie trzeba było podejmować szybko. W myślach pojawiła się iskra nadziei, że wychodząc ma się jeszcze nieznane mi w tej chwili szansę. Postanowiłem zawierzyć intuicji moich poprzedników, którzy zdecydowali się wyjść. A może jednak to nie będzie kresem mojego życia. Pozbyłem się aparatu telefonicznego, hełmu, pasa niemieckiego, pistoletu i zacząłem wspinać się po klamrach włazu. Działo się to około godziny 12. Po wychyleniu głowy z otworu włazu oślepiło mnie piękne, jesienne słońce. W chwili, gdy stanąłem obok włazu znajdujący się w pobliżu oficer krzyknął "Hende hoch", a następnie gestem wskazał żołnierza, który ma przeprowadzić rewizję osobistą. Każdego wychodzącego z kanału rewidowano zabierając nie tylko broń i amunicję (których przeważnie pozbywano się w kanale), ale dokumenty i cenne przedmioty. Jednemu z kolegów kazano zdjąć nowe oficerskie buty z cholewkami. Rewidujący mnie młody (około 20 lat) żołnierz zabrał do własnej kieszeni srebrny ołówek i wieczne pióro.

         Portfel mój z dokumentami i pamiątkowymi zdjęciami rzucił na stertę przedmiotów odebranych podczas rewizji. Od tej chwili stałem się osoba bez imienia i nazwiska, bez przeszłości. Mogłem życie rozpoczynać od nowa podając fakty, które przyszłyby mi do głowy. Tak można było by postąpić gdyby się żyło. W razie ekshumacji mojego ciała byłbym bezimienny. Po rewizji kazano mi się położyć twarzą do ziemi, na łączce u podnóża skarpy, gdzie leżeli moi koledzy. Zauważyłem , że oddziałem dowodzi oficer SS, który wypełnia rozkazy płynące z siedziby żandarmerii znajdującej się na ul. Dworkowej. Na szczycie skarpy, co pewien czas, pojawiały się sylwetki żandarmów oglądających nas leżących u jej podnóża. Jeden z żandarmów zaczął schodzić po stoku skarpy i kiedy znalazł się w odległości ok. 2 metrów od jej podnóża usiadł i wzrokiem pełnym groźby i nienawiści zaczął nas obserwować, wymyślając jednocześnie od bandytów, polskich świń, polskiego gnoju. Wreszcie spytał "kto zna język niemiecki?". Ponieważ panowała cisza, mówił dalej "Wy to i tak rozumiecie" dodając "kto z was wie co się stało z feldfeblem, tu wymienił imię i nazwisko, który wyszedł na patrol dnia 8.VIII i nie wrócił?" ponieważ w dalszym ciągu nie otrzymał odpowiedzi oświadczył "ja wam tego nie daruję. To był mój najlepszy kolega i za jego śmierć rozwalę dzisiaj kilka waszych łbów". Ten fakt świadczy, że egzekucja przy ulicy Dworkowej nie była spowodowana próbą stawiania oporu przez grupę żołnierzy, która wyszła włazem, którego wylot znajduje się na poziomie ulicy Dworkowej . I nie pełną prawda jest, że żandarmi zostali postawą tych żołnierzy sprowokowani do takiego czynu. Monolog żandarma siedzącego na skarpie dowodzi, ze akcja ta zaplanowana była wcześniej bez względu na to jak zachowywali by się brani do niewoli żołnierze. Część nas czy wszystkich przeznaczono na śmierć dla podbudowania wątłego morale zwycięzców. Był to akt zemsty za niepowodzenia i ofiary, jakie ponieśli w czasie trwania walk powstańczych..."

 

Źródło: http://www.sppw1944.org/

 

 

 

 

 

Dodatkowe informacje
Musisz być zalogowany, aby zobaczyć dodatkowe informacje.