Z dziennika Markusa Brauna
Patrząc z frontu na ten dom, nie dostrzegłem niczego nadzwyczajnego. Opuszczony domek myśliwski nie wyróżniał się niczym szczególnym na tle innych chat. Ale już jego historia, mroziła krew w żyłach nawet największym twardzielom tego świata. Powiada się, że gdy ktoś raz przekroczył progi tego domostwa, już nigdy z niego nie wyszedł. Na pewno nie żywy.
Postanowiłem sam się o tym przekonać. I teraz stojąc przed płotem z żelaznych prętów, spoglądam na najwyższe okna tego budynku, umiejscowione gdzieś na piętrze. Z zasłyszanych plotek wywnioskowałem, że to właśnie tam rozgrywa się prawdziwy koszmar. Ponoć dobiegają stamtąd głosy tych, którzy nigdy nie opuścili tego domu. Podobno też, w okiennicach widuje się twarze ludzi, wołających o pomoc, czy też błagających o litość.
W świetle księżyca w pełni nie dostrzegłem niczego, co mogłoby potwierdzić te bzdury. Zgasiłem papierosa lewym obcasem i kiedy miałem już przekroczyć próg, wydawało mi się, że dostrzegłem coś kątem oka. Przekonany, że było to tylko złudzenie optyczne, wywołane historią tego miejsca, niezrażony wszedłem do środka. Zatrzasnąłem za sobą drzwi i chwilę odczekałem, pogrążony w ciszy i zupełnych ciemnościach.
Nie wydarzyło się nic godnego uwagi. Jedyne, czym tak naprawdę zacząłem się martwić, to tym, że zginę tutaj od uduszenia przez wszechobecny, nagromadzony przez lata, kurz połączony ze zapachem stęchlizny. Odpaliłem, zabraną ze sobą, lampkę oliwną i stała się jasność. W jej świetle połyskiwały wcześniej wspomniane drobinki kurzu, które wciskały mi się do nozdrzy i powodowały napady kichania. Powstrzymywałem się jednak przed tym, gdyż nie chciałem naruszyć otaczającej mnie zewsząd ciszy.
Mając w głowie plany tego budynku, ruszyłem na ekspedycję w stronę kuchni. Deski skrzypiały pode mną, za każdym razem, gdy postawiłem na nich stopy. Przechadzając się po tym miejscu, miałem wrażenie, że cofnąłem się w czasie. Wszystko wokół mnie sprawiało wrażenie starego rodzinnego siedliska, dziedziczonego z pokolenia na pokolenie. A jednak, od lat nikt tutaj nie zamieszkiwał.
Nagle, tuż przed wejściem do kuchni, usłyszałem kroki dochodzące z góry. Po czym odgłos ten zmienił się w niepokojącą kanonadę dźwięków i nawoływań, stuków i zgrzytów. I wtedy uwierzyłem.
Jak zahipnotyzowany ruszyłem po schodach prowadzących na strych. Wiedziałem, czego mogę się spodziewać. Jako jeden z nielicznych ludzi na świecie, miałem dostęp do informacji, przekraczających ludzkie pojęcie. Otóż, to nie żadne duchy, czy też złośliwy poltergeist urządził sobie gniazdko. Tylko czternasty Anioł, zesłany tutaj za karę przez Archanioła imieniem Sir Black. I to najgorszy ze swojego rodzaju, gdyż straciwszy wolność, popadł w zupełny obłęd. Dzieło jego niepoczytalności mogę podziwiać, kierując na ściany, podłogę i sufit, lampkę ultrafioletową. Ze wszystkich stron otaczała mnie zaschnięta krew tych śmiałków, którzy odważyli się wkroczyć do więzienia czternastego Anioła.
Wchodząc na strych, nie wiedziałem, czego się tak naprawdę spodziewać. Tutaj metaliczny odór krwi, był wyczuwalny bardzo mocno. I gdy skierowałem do wewnątrz swoją lampkę, ukazał mi się widok rodem z najgorszego koszmaru.
Krew była wszędzie.
A on stał tuż przy oknie, odwrócony do mnie plecami. Czternasty Anioł we własnej osobie, czekał na swoją kolejną ofiarę. Jego długie, jedwabiste włosy sięgające pasa, rozwiewał wiatr, który był niewyczuwalny dla zwykłego śmiertelnika. Ubrany był w długi, czarny płaszcz sięgający ziemi, a przy pasie miał zetkniętą pochwę z mieczem. Emanował od niego zupełny spokój, chociaż wiedziałem, że to tylko pozory. W ten sposób próbował grać mi na nerwach, a te akurat miałem jak ze stali. Jego sztuczki na mnie nie działy, ponieważ już wcześniej spotkałem jemu podobnych.
Kiedy wkroczyłem do środka, zniknął w mgnieniu oka. Przesunąłem snop światła na największą ścianę i wtedy też poczułem ucisk na kostkach nogi. Nim powalił mnie na deski i straciłem przytomność, zobaczyłem TO.
Imię czternastego Anioła, wymalowane na ścianie z krwi jego ofiar.
Autorka tekstu: Agnieszka Michalska
Anioła uwolnił: Maleska
ZANIM WYRUSZYSZ NA TRASĘ KONIECZNIE PRZECZYTAJ OPIS GEOŚCIEŻKI !!!
Skrzynka
Aby otrzymać informacje o miejscu ukrycia wszystkich skrzynek z projektu, musisz mi odpowiedzieć na pytanie: Ilu aniołów mieści się na ostrzu szpilki?
Współrzędne wskazują na dom leśniczego.
Z tego miejsca udaj się ulicą na północ, po około 65 metrach skręć w prawo. Odszukaj widoczny na zdjęciu fragment murów.
Skrzynki szukaj po drugiej stronie drogi.
Zachowaj ostrożność przy podejmowaniu, upewnij się, że nikt cię nie widzi.