UWAGA Kordy orientacyjne z google map. Jednak podpowiedź kodowana wyjaśni wszystko.
Zdobywając geościeżkę "Pałace i dwory z okolic Otwocka" wszystkim uczestnikom wycieczki (Phoebe. mieszko, MiszkaWu no i ja) wyrwało się och i ach jaki ciekawy kościół. Nie wypadało się nie zatrzymać i nie obejrzeć. Jeszcze to, że świątynia konstrukcji drewnianej to nic niezwykłego, ale trzeba przyznać że dość spora jak na ten rodzaj budulca. Na szczytach wież ogromne, ażurowe krzyże. Nad wejściem dwie latarnie też imponujących rozmiarów. Jednak to co najpiękniejsze jest w środku. Oprócz pięknego, ale typowego wyposażenia ołtarza głównego czy bocznych w oczy od razu rzuca się polichromia. Reprezentowane są tu chyba wszystkie kolory tęczy. Do tego część motywów malowana jest w technice dającej wrażenie trójwymiaru. Nam niestety nie udało się obejrzeć całości, ale to co widać z przedsionka robi wrażenie.
Z kronikarskiego obowiązku dodam że parafia p.w. MB Bolesnej, mimo że kościół jest we wsi Mariańskie Porzecze zachowała historyczną nazwę Goźlin. Świątynia pochodzi z 1776r. i stoi w miejscu wcześniejszej która spłonęła. Była scenerią do filmów "Nadzieja", "Zemsta" i "Boża podszewka."Czytając historię kościoła na stronie parafii natrafiłem na ciekawą anegdotę która pozwolę sobie zacytować:
"Wracając do ks. Brolińskiego, pomimo iż czcił bardzo Matkę Bożą, nie mógł zrozumieć prawdy o Niepokalanym Poczęciu NMP, którą głosili marianie. Kościół jeszcze takiego dogmatu nie ogłosił i nie każdy zdawał sobie sprawę z jego prawdziwości. Pewnego razu we śnie ukazali się mu szatani w postaci murzynów, którzy smagali go boleśnie po całym ciele. Najście ustało, kiedy ks. Broliński wezwał pomocy NMP. Kilka dni później zgasła lampka, którą zawsze palił przed figurą Bogarodzicy i znów pojawiły się smagające go złe duchy. Zaczął wówczas wzywać Maryję i pojawił się anioł, który wyjaśnił, że jest to kara "za napastowanie towarzyszy Maryi", czyli marianów."
A wracając do kesza to mała probówka podczepiona magnesem do metalu, którego magnes się nie imaJet miejsce tylko na logbook więc trzeba zabrać coś do pisania. Kesz jest wspólnym dziełem wspomnianej wyżej grupy, ale że formalnie musi mieć jednego autora padło na mnie.