Jedni nazywali go Aniołem Sprawiedliwości, ale że w ludziach więcej jest zawiści i zła, niżeli dobra, częściej mówili o nim Anioł Zemsty. Pojawiał się wtedy, kiedy ludzkie uczynki wydawały plony - złe plony. A działo się to bardzo często i nie tylko wtedy, kiedy ktoś popełnił grzech. Zdarzało się, że jego czarne skrzydła szumiały nad głową tego, kto - wydawać by się mogło - zrobił coś dobrego, bowiem nie każdy dobry czyn przekuwa się w efekcie w dobro. Zapyta ktoś, jak to możliwe… Wszak dobrymi chęciami piekło jest wybrukowane…
Szedł, patrząc pod nogi. Droga usłana była kałużami, w których odbijał się księżyc… dziki księżyc, jaskrawy jak nigdy wcześniej, otoczony poświatą przypominającą welon. Jego myśli odpłynęły gdzieś daleko i wcale nie miał zamiaru ich gonić. Noc dźwięczała kroplami deszczu, który spadł niedawno. Wiatr szeptał coś drzewom. Drzewa powtarzały jego słowa. W oddali szemrała rzeka. Ptaki umilkły już dawno i żadne ze stworzeń - ani tych najmniejszych, nie ukazywało się jego oczom. Świat spał. Ale zło nie spało.
W mroku jego oczy wyłoniły jakąś sylwetkę. Na początku nie był pewien, czy przypadkiem to nie cień, który rzucają drzewa, ale coś kazało mu zejść z drogi i sprawdzić. Chwilę później wydarzenia potoczyły się bardzo szybko… Serce waliło mu jak oszalałe, trudno było złapać oddech. Ręce drżały, a nogi odmawiały posłuszeństwa. Jednak umysł działał trzeźwo, tak trzeźwo, jakby krył się w nim ktoś, kto wydawał krótkie, konkretne polecenia, a on się im podporządkowywał. „Odetnij sznur!”, „Szybciej! Nóż masz w kieszeni.”, „Sprawdź, czy oddycha”…
A potem nastąpiło wielkie uczucie ulgi. I coś jeszcze… Przez wiele godzin pulsowały w nim emocje, których nie doznał nigdy wcześniej. Była to energia tak nieokreślona i tak silna, że odczuwał ją każdym atomem swojego ciała. Uratował życie człowieka. Wyrwał go z ramion śmierci… Tego wieczoru los sprawił, że znalazł się we właściwym miejscu, we właściwym czasie. Kto wie, może właśnie po to przyszedłem na świat? - myślał. Nie, nie czuł się bohaterem, ale wiedział, że zrobił coś ważnego. Młody chłopak, którego twarzy nigdy nie miał zapomnieć, chciał popełnić największy błąd… Zmęczył go świat, przerosły problemy i znalazł się w uliczce bez wyjścia. A on tam był, dał mu drugą szansę…
Minęło wiele dni, miesięcy, lat, a gazety zaczęły rozpisywać się o zbrodni tak straszliwej i okrutnej, że przypisać można by ją jedynie diabłu… Kiedy sięgnął po jedno z czasopism, spostrzegł, że z zamieszczonej fotografii patrzy na niego ten sam mężczyzna samobójca - nie młody chłopak, ale człowiek w sile wieku, zmieniony przez czas i życie. Czy to możliwe? Odsunął od siebie wszelkie myśli, zmiął gazetę i cisnął ją do śmieci. Nie chciał o tym myśleć. Nie chciał znać prawdy…
I znowu szedł, patrząc pod nogi, tą samą ścieżką. Znowu porozlewały się na niej kałuże, w których odbijało się mroczne niebo. I znowu pomiędzy cieniami drzew ujrzał jakąś sylwetkę: rosłą postać stojącą dumnie. I choć panował mrok, mógłby przysiąc, że widzi złote oczy wpatrzone wprost w niego. Piękne i przerażające złote oczy, jak i ciemne, ogromne skrzydła przypominające w mroku pelerynę, która okrywała ciało olbrzyma, należały do Anioła Sprawiedliwości. Sto lat temu zabrano mu imię i nakazano, by wiódł żywot interwenta.
Nietrudno zgadnąć po co przyszedł. Zagadką było tylko to, co ze sobą przyniósł. Jaki los zgotował temu, który uratował komuś życie…
Autor tekstu: Ważka
Anioła uwolnił: baloniarz
ZANIM WYRUSZYSZ NA TRASĘ KONIECZNIE PRZECZYTAJ OPIS GEOŚCIEŻKI !!!
Skrzynka
Udaj się pod wskazane współrzędne, tam szukaj.
Podczas otwierania pojemnika uważaj aby jego zawartość nie wpadła do wody.
W okolicy znajduje się skrzynka "Z_S_P 41 Palma Konopna w Damnicy - OP5E75" założona przez zielone_serce_pomorza,
który nie wyraził sprzeciwu odnośnie umieszczenia kolejnej skrzynki w pobliżu.