"No i pojawiłem się u mamy.
Nie jest to moja prawdziwa mama, tamta mnie porzuciła jak to byłem małym charpęciem. No ale to nie o tym będziemy bajdurzyć. No tak o czym to było...
AAA o tym jak ma maminka tu spoczęła. Mamula to była zacna kobiecina, ech te ciasta, te chleby, te sery co kminem zionęły... no ale nic to, nie ma jej... A mi odkąd jej nie ma, śnią się jeno te obślizłe zakrętasy w skorupach. Te paskudztwa wychodzą z mojego skołatanego cabana. Nie chce ich już a oni wyłażo, z grobów, z trawy, z każdego zakamarka. Jest ich tu jakby dywany całe, lekko się poruszają. Paskudztwo to już mi się dwanaście wiosen śni. Nic to trzeba by z Juraskiem na zamku co nieco z okowitą poćwiczyć co by sen sie nazmieniał."