Z domu wygnali, żem leń i urwipołeć.
Słodki był mi mój grzech, słodką i pokuta...
Gołe mam łokcie, lecz wesołe życie
Chociaż palce wyłażą mi z buta.
Ubiór ten dał mi strach na wróble w polu,
Co przyswoił ptasią głupią młodzież...
Mówił, że wróble nie jedzą kąkolu,
Więc po co mu ta pyszna odzież.
Owocnych sadów rząd zdobi gościńce...
Latem je chwalę z ptakami do spółki.
Zimą zachodzą ptaki na dziedzińce,
I dzielą ze mną okruch bułki.
Zresztą się gwiżdże i śpi... Któż dziś już jada?
Brama ogrodów zamiejskich nie strzeże...
Dzień tam beztroski i słodka noc blada,
Słońce na obiad, księżyc na wieczerzę.
na podstawie: Leopold Staff - Piosenka ulicznika
X