Królik perkalików i mody, czyli rzecz o sprowadzeniu do Łodzi pierwszego mikroskopu.
Do lat ’50 XIXw. Ludwik Geyer był największym fabrykantem w Łodzi. Podobno początkowo trudnił się drobnym przemytem przędzy, później wykupywał podstępnie, na inspirowanych przez siebie licytacjach, grunty i fabryczki sąsiadujących z nim pomniejszych fabrykantów, domki osadników śląskich i saksońskich. Podobnie drobni majstrowie tkaccy i czeladnicy, dla których był nakładcą, stale drżeli o swój los. Nad niską i rzadką zabudową wzniósł fabrykę, którą otynkował i pobielił wapnem (na wzór Ratusza Miejskiego), potocznie zaczęto nazywać ją „Białą Fabryką”. W połowie wieku jego dług i podatki wobec Królestwa Polskiego wynosiły pół miliona złotych polskich (czyli setki tysięcy rubli srebrem). Należności tych nigdy nie uregulował, a nawet wypuszczał własne bony pieniężne, zmuszając robotników do zakupów w jego własnych sklepach.
Geyer miał ambicje walki z konkurentami z Łodzi, Pabianic i Zgierza. W swojej mechanicznej przędzalni wprowadzał ulepszenia; zainstalował też pierwszą w Łodzi maszynę do drukowania i farbowania barchanów i perkalików. Pierwszą swą maszynę parową traktował jak ukochaną jedynaczkę. Sprowadził także ze stolicy znanego chemika i inżyniera – Ulankiewicza, który miał mu dobierać różne nowe wzory, kroje i kolory. Ten zabrał się szybko do pracy – zreorganizował farbiarnię, a później wysyłał beczkowozy do okolicznych wiosek i skupował mocz, który wykorzystywał w farbiarni i wykończalni, aby utrwalić kolor na tkaninie. W ten sposób zapewnił Geyerowi spore oszczędności, za co otrzymał zgodę na sprowadzenie z Holandii do Łodzi pierwszego mikroskopu. Oczywiście fabrykant i z tej inwestycji liczył na korzyści.
O farbiarzu z Warszawy mówiono, że dziwny. W wolnych od pracy chwilach, zamiast chadzać na zabawy lub do Parku Źródliska, gdzie występowali wędrowni artyści, wolał biegać i łapać motyle! Przechowywał je w gablotach, to była jego jedyna pasja i rozrywka! Gdy pewnego razu złapał pokrzywnika pospolitego, przyszło mu do głowy aby podłożyć go pod szkiełko niedawno dostarczonego mikroskopu. Jakie wspaniałe desenie, jak dowcipnie ze sobą kolorami powiązane! Postanowił swe odkrycie wykorzystać – owe wzory przeniósł na rysunek techniczny, a potem na barchany i perkaliki. Tak się to fabrykantowi spodobało, że zorganizował wystawę swych tkanin w Warszawie – nie były drogie, więc cieszyły się ogromnym powodzeniem! Zamówienia przychodziły z całej Polski oraz imperium rosyjskiego. Wkrótce Geyer stanął mocno na czele fabrykantów i tkaczy łódzkich. Zasłynął niebawem jako… „Królik perkalików i mody – Pierwszy Fabrykant Włókna Królestwa Polskiego”... aż do czasu, gdy do Łodzi nie przybył Karol Scheibler...
[Na podstawie „Dziwy nad Łódką czyli nowy łódzki bajarz” Zdzisława Konieckiego.]
Symbol | Type | Coordinates | Description |
---|---|---|---|
![]() |
Interesting place | --- | Pierwszy murowany dom Geyerów (1833r.). |