W. Pilecki "Raport Witolda"
Słońce wzeszło. Był czwartek. Teren był całkowicie otwarty. Posuwać się w dzień było ryzykownie. Znaleźliśmy wielki krzak i w nim przesiedzieliśmy cały dzień, nie mogąc zasnąć z tego powodu, że był na podmokłym gruncie, a siedząc na kamieniu lub gałęziach krzaka trudno było usnąć. Wieczorem, gdy słońce zaszło, lecz było jeszcze widno, Jasiek wyszedł na rozpoznanie w kierunku naszego marszu. Zjawił się wkrótce, przynosząc wiadomość, że w pobliżu jest Wisła z prawej strony i że chcąc utrzymać dotychczasowy kierunek, należy ją tu przepłynąć. Są łodzie i jest przewoźnik, który może nas przewieźć na drugi brzeg.
Zdecydowaliśmy przepłynąć łodzią przewoźnika. Podeszliśmy do rzeki. Przewoźnik zmierzył nas wzrokiem. Wsiedliśmy do łódki. Łódź odbiła od brzegu. Wylądowaliśmy szczęśliwie po drugiej stronie. Po zapłaceniu markami przewoźnik jeszcze dziwniej na nas spojrzał.