Zapraszamy na wycieczkę do miejsca, które skrywa jedną z mroczniejszych kart okupacyjnej historii Krasocina. Na terenie znajdującym się między dwoma rzeczkami (dziś w tym miejscu jest sklep z art. budowlano-remontowymi, piekarnia oraz prywatne posesje) w latach 1944-1945 znajdował się obóz pracy. Choć jego historia nie jest długa (5 miesiecy), szacuje się, że przez obiekt przeszło blisko 15 tysięcy więźniów. Wejście na teren obozu znajdowało się przy dzisiejszej ul. Godlewskiego, naprzeciwko stawu, a dokładnie miejsca, gdzie znajduje się upust wody. Niemcy podjęli decyzję o założeniu obozu pracy w Krasocinie, ponieważ uznali, że w obliczu zbliżającej się Armii Czerwonej, konieczna będzie budowa linii umocnień na pobliskich wzgórzach Pasma Przedborsko-Małogoskiego. Początkowo do pracy zmuszano tylko miejscowych, jednak wkrótce okazało się to niewystarczające i do Krasocina zaczęto zwozić ludzi z innych części województwa, najczęściej schwytanych w ulicznych łapankach.
Poniżej prezentujemy kilka faktów związanych z historią okupacyjnego obozu pracy w Krasocinie:
partyzanci z oddziału AK Mieczysława Tarchalskiego próbowali pokrzyżować Niemcom plany założenia obozu pracy w Krasocinie. Pociąg z elementami do budowy baraków dotarł na stację Ludynia w czerwcu 1944 r. Oddział AK opanował stację, podpalił dwa wagony i zniszczył złożone na placu składowym elementy baraków. Jednak okupantów to nie powstrzymało. Prace przy budowie obozu ruszyły 11 sierpnia 1944 r.
funkcję komendanta obozu objął Obersturmfuhrer Berling, człowiek bezwzględny i nieobliczalny, będący postrachem nie tylko okupowanej ludności, ale także własnych podkomendnych
na terenie obozu znajdowały się dwa typy baraków: prostokątne o wymiarach 12 m x 8 m x 2.5 m oraz okrągłe o średnicy 12 m, konstrukcja baraków była zrobiona z trójwarstwowej sklejki
wewnątrz baraków nie było podłóg, ogrzewania ani żadnego wyposażenia, więźniowie spali na legowiskach z gałęzi, liści i słomy
każdy więzień otrzymywał dwa przydziałowe koce
przez teren obozu przepływała rzeczka Białka, więźniowie mogli się w niej myć i prać odzież
teren obozu ogrodzony był drutem kolczastym i tzw. zasiekami, maskowały go wysokie sosny przywiezione z pobliskiego lasu
początkowo pobudkę w obozie ogłaszano o godzinie szóstej rano, potem przesunięto ją na godzinę piątą, a następnie czwartą
obozowe śniadanie składało się z pól litra kawy zbożowej, więźniowie otrzymywali także pół kostki czarnego chleba i 30 g margaryny lub marmolady
więźniowie maszerowali do miejsca pracy w tzw. komandach (50 osób); pod dotarciu na wzniesienia Pasma Przedborsko-Małogoskiego byli oddelegowani do budowy tzw. rowów przeciwpancernych, praca była szczególnie wycieńczająca ze względu na skaliste podłoże, w którym musieli kopać
w trakcie przemarszu więźniowie śpiewali piosenkę na melodię „Pierwszej Kadrowej”, trudno ustalić, kto był autorem tekstu i czy była to jedna osoba, z pewnością jednak powstał on w obozie. Choć słowa piosenki miały zdecydowanie szyderczy wydźwięk, Niemcy przyzwalali na śpiew robotników, tak że wkrótce marsz z pieśnią na ustach stał się codzienną rutyną. Tekst ocalił od zapomnienia Antoni Niedbał, który spisał go w 1945 r.
dzień pracy przy budowie okopów kończył się o godzinie siedemnastej, więźniowie ustawiali się w komanda i wracali do obozu
kuchnia obozowa zlokalizowana była na placu obok urzędu gminy (dziś parking obok GOPS-u, urzędu gminy i klubu seniora), pracowały w niej trzy Ukrainki, które gotowały dla więźniów zupy z ziemniaków, buraków, brukwi lub kapusty
zupę gotowano w kotłach o pojemności 150 -180 l, następnie furmanką przewożono do obozu w dużych beczkach, woźnica Kazimierz Słowik czekał aż zupa zostanie wydana i odjeżdżał z pustym ładunkiem
niektórzy więźniowie decydowali się podjąć ryzyko związane z próbą ucieczki, dzięki pomocy woźnicy Kazimierza Słowika z obozu wydostało się około ośmiu osób, wszyscy ukryli się w pustych beczkach, w których przywożona była zupa i zostali wywiezieni poza teren obozu
niektórzy próbowali uciekać w trakcie drogi powrotnej z okopów do obozu, nie wszystkie próby były udane, kilku więźniów, m.in. inż. Stefan Klasa z Kielc zostało złapanych i rozstrzelanych
na terenie obozu kwitł handel wymienny, największym zapotrzebowaniem cieszyły się wszelkie naczynia jak garnuszki, kubki, butelki a także papier, ołówki oraz odzież.
z nastaniem 1945 r. Niemcy zaczęli stopniowo przewozić więźniów obozu do Koniecpola, gdzie również budowano system umocnień, ostatnim dniem pracy obozu był 12 stycznia 1945 r., 17 stycznia do Krasocina wkroczyli Rosjanie
Po ucieczce Niemców miejscowa ludność rozebrała baraki i zagospodarowała wszystko, czego okupanci nie zabrali, a co mogło się przydać w trudnej powojennej rzeczywistości, Po obozie pracy nie pozostał żaden ślad, jedynym świadectwem jego istnienia są pozostałości umocnień, które po dziś dzień można oglądać na wzniesieniach Pasma Przedborsko-Małogoskiego.
Współrzędne wskazują budynek piekarni. Kesz - magnetyk ukryty jest w ogrodzeniu.
Additional hints
You must be logged-in to see additional hints
Pictures
Krasocin 1944 r., żołnierz niemiecki pozuje do zdjęcia na tle współczesnej ulicy Wyzwolenia, przed sobą ma wejście na teren obozu pracy.