Powiadali ludzie…
…że w jednym miasteczku, zbudowanym na wietrze i wspomnieniach, żyli ludzie o sercach z kamienia.
Nie tak złośliwi, jak opowiadają bajki. Nie zimni, jakby się mogło zdawać. Po prostu… twardzi.
Tak jak twardnieje ziemia, gdy długo nie pada. Albo dłonie, gdy całe życie pracują.
Ich serca nie biły głośno, ale biły. Z trudem – jakby każdy rytm był wysiłkiem.
Ale każdy z nich bardzo się starał być dobry.
Dawali, zanim poproszono. Przychodzili, zanim zawyło.
Naprawiali, zanim ktoś zdążył się rozejrzeć.
Tylko uśmiechy mieli szorstkie. I nie zawsze słowa umieli ułożyć ładnie.
Ale dobro było – ukryte głęboko, jak źródło pod skałą.
Nikt nie pamiętał, skąd wzięły się te kamienne serca.
Może z rozczarowań. Może z historii. Może z pokolenia, które nie miało czasu na miękkość.
Mówiono, że pod domami są schowki.
Że w kamieniach są rysy – ale tylko dla tych, co patrzą z cierpliwością.
Że pod jednym z progów zakopany jest klucz.
Nie do drzwi. Do serc.
Ludzie mówili:
– Jeśli kiedyś trafisz do tego miasteczka i poczujesz, że ziemia jest zbyt twarda –
usiądź i poczekaj.
Kamień sam ci się pokaże. Nie rzuci się w oczy. Nie zawoła. Ale będzie tam.
A jeśli go podniesiesz z szacunkiem – może znajdziesz coś więcej.