Powiadali ludzie...
że Stanisława to głupia była. Bo nie chciała męża ani pola, tylko księżyc obserwowała i z drzewami gadała.
Zamiast z babami przy studni, to sama łaziła po lasach, patrzyła pod kamienie, słuchała, jak ziemia oddycha.
Powiadali też, że Antoni brzydki jak noc bez gwiazd. Bo cichy był, zamyślony, nie dla oka, tylko dla serca.
Szedł zawsze trochę bokiem, jakby szukał czegoś, co tylko on widział. Miał nos w książkach, kieszenie pełne notatek,
a ludzie szeptali: „coś z nim nie tak”.
Ludzie nie lubią tego, czego nie rozumieją. A oni szli sobie, razem, poza drogami, co je koń omijał.
Raz w starej kapliczce coś wyczytali, innym razem pod mchem coś wykopali.
Nie złoto to było, nie srebro – ale kto widział, ten mówił, że się w duszy coś poruszało.
I choć ich dawno nie widać, to ścieżki, którymi chodzili, ciągle gdzieś są.
A kto się nie boi zejść z drogi, może kiedyś odnajdzie to, co oni zostawili.