Siedemnastowieczny spichlerz Rote Maus, Czerwona Mysz, znajdował się (...) przy Mausegasse 7, od którego ulica wzięła swoją przedwojenną nazwę. Przez jakiś czas służył jako skład wojskowy. Wiosną 1940 roku w budynku zaczął się remont. Zlecił go Rudolph Bittner, pełnomocnik władz Gdańska do spraw żydowskich. Koszt prac – 40 tysięcy marek – opłacono z pieniędzy zarekwirowanych Żydom.
W sierpniu 1940 spichlerz zaczął służyć jako getto. Budynek mógł pomieścić około sześciuset osób, ale liczba jego mieszkańców często się zmieniała. Umieszczano tu nie tylko gdańskich Żydów, ale też przywiezionych transportami z różnych części okupowanej Polski i Europy. Skierowania do getta mogli uniknąć gdańszczanie, którzy wcześniej, przed 1938 rokiem, poślubili czystej krwi – w rozumieniu ustaw rasowych – Niemca lub Niemkę (takich rodzin w Gdańsku było najprawdopodobniej około siedemdziesięciu).
spichlerz Rote Maus na zdjęciu lotniczym z ok. 1940 roku zaznaczony strzałką
Piwnice spichlerza mieściły kuchnię, spiżarnię i salę modlitw. Na parterze znajdowało się dwupokojowe biuro gminy żydowskiej. Na pozostałych pięciu piętrach wzdłuż wąskich, ciemnych korytarzy wydzielono cele, w których mogło mieszkać od trzech do ośmiu osób. W środku znajdowało się wąskie okienko, drzwi zbite z kilku desek i prymitywny piec. W grubych na metr murach przez cały rok panował chłód.
Przed napaściami z zewnątrz Żydów z getta chronił betonowy parkan i brama, zamykana od wewnątrz na żelazne sztaby.
– Mieszkańcy getta mogli wychodzić na zewnątrz, ale ich swoboda poruszania się była ograniczona – mówi Mieczysław Abramowicz, pisarz i historyk. – Zakupy robili na pobliskiej Wyspie Spichrzów. W jednym ze sklepów wisiała kartka: „Psów i Żydów nie wpuszczamy”. Obowiązywała też godzina policyjna.
spichlerz Rote Maus w 1928 roku
W lutym 1941 wszyscy żydowscy mieszkańcy Gdańska – mieszkający w spichlerzu i poza nim – dostali rozkaz stawienia się na badanie lekarskie.
Zimą 1941 roku wszyscy gdańscy Żydzi poddali się badaniu, które odbywało się w domu starców na ulicy Stągiewnej.
Mieczysław Abramowicz: – W komisji zasiadał gestapowiec, przedstawiciel gminy żydowskiej w Gdańsku oraz strażnik ze Stutthofu. Po kilku dniach osoby uznane za zdolne do transportu otrzymały listę przedmiotów, które mogły ze sobą zabrać.
Na pytania Żydów, dokąd wyjeżdżają, Niemcy odpowiadali: „Do Palestyny”.
Powyższy opis stanowi fragment eseju pt. „W trawie, która porosła przyczyny i skutki…”. Pełna treść znajduje się pod adresem https://miastoliteratury.com/aktualnosci/w-trawie-ktora-porosla-przyczyny-i-skutki/. Autorką eseju jest Dorota Karaś.
Dodatkowe informacje:
Mimo, że fizycznie skrzynka nie nawiązuje do opisanej historii, w żaden sposób nie ma ona na celu zmniejszenia wagi wydarzeń, które miały miały miejsce w tej lokalizacji. Jest wręcz odwrotnie: skrzynka ma na celu przywrócić pamięć o tych wydarzeniach.
Wymagany dodatkowy sprzęt: mały śrubokręt krzyżakowy. Taki w scyzoryku może być za duży.
Obchodź się ze skrzynką delikatnie. Jeśli wyjmiesz element mocujący - nic się nie stało. Po prostu odłóż wszystko delikatnie z powrotem tak, aby pasowało.