był rok 1671 po krótkiej wizycie w dziedzicznej wsi Basi Pan Michał musiał udać się do Chreptiowa, Basia nalegała by jechać z nim a i pan Zagłoba chętnie pojechał. W drodze do Chreptiowa towarzyszyli im Tatarzy, którymi dowodził Azja Melechowicz. Wołodyjowski uważał go za prawego i dobrego żołnierza. Tymczasem Azja nie wiedział co się z nim dziej ciągle myślał o Basi, kiedy jego koń wpadł do jaru on się zajęła nim bardzo troskliwie. Natomiast żołnierze w Chreptiowie tak ją pokochali, że twierdzili: „Gdyby Małego Sokoła zabrakło, ona mogłaby komendę objąć, i nie żal by było pod takim regimentarzem zginąć”. W listopadowe wieczory zbierano się przy kominie i opowiadano przeróżne historie. Wśród żołnierzy byli: pan Muszalski, Nienaszyniec, Hromyk, Bawdynowicz. Muszalski opowiadał zebranym o Turcji, kładł nacisk na potęgę tego państwa. Tymczasem naprawdę Azja był zdrajcą. Tylko miłość do Basi powstrzymywała go przed ostatecznymi posunięciami. W okolicy roiło się od watach tatarów, Basia nalegała by maż zabrał ją na jedną z wypraw przeciwko nim. W czasie walki Basia mogła podziwiać odwagę i żołnierski kunszt Michała. Sama też ruszyła w pole. W pewnej chwili kilku ordyńców zaczęło gonić Wołodyjowską, która niebezpiecznie oddaliła się od grupy polskich żołnierzy. W pogoń za nimi ruszył Azja. Koń Basi potknął się i osunął w dół. Wołodyjowska straciła przytomność. Azja ostrożnie uniósł je głowę, wiedział, że żyje i ostatkiem sił powstrzymał się przed pocałowaniem ukochanej. Gdy nadjechał Wołodyjowski, Tatar odzyskał już panowanie nad sobą. Tak skończyła się wojenna przygoda Basi. Okazało się, że rozgromiono watachę Azba-beja. Wracano z wielką radością, w Chreptiowie spodziewano się uczty po trudach walki.