Po wojnie z księciem Siedmiogrodu Jerzym II Rakoczym nastał w Rzeczypospolitej pokój. związek małżeński planował także wstąpić pan Michał Wołodyjowski. Zdążał więc z przyszłą żoną Anusią Borzobohatą Krasieńską do Krakowa. Było to w 1668 roku słynącym z urodzaju. Niestety wybranka pana Michała zmarła a on sam pozostał w Częstochowie chcąc wstąpić do klasztoru. Dowiedziawszy się o tym Kmicic z Zagłobą i Skrzetuskim postanowili do tego nie dopuścić. W między czasie szlachta miała obrać nowego władcę, a sejm konwokacyjny został wyznaczony na dzień 5 listopada. Zagłoba nie mógł znaleźć noclegu ale na szczęście spotkał dawnego przyjaciela Ketlinga, który miał pod Warszawą dworek. Zagłoba w porozumieniu z Sobieskim udał się do klasztoru by spotkać się z panem Michałem. Po przekroczeniu furty klasztoru w trakcie rozmowy wspominał mu o zagrożeniach ze strony Turków, Tatarów, Wołodyjowski słysząc to poruszył wąsikiem po czym spuścił głowę powtarzając memento mori (pamiętaj o śmierci). Widząc, że pan Michał niezbyt reaguje na jego słowa oznajmił, że jego przyjaciel Ketling został ranny przez Bogusława Radziwiłła, zdrajcę z czasów potopu szwedzkiego. Tego dla pana Michała było już za wiele i czym prędzej poszedł się przebrać by spotkać się ze swoim starym przyjacielem. Jednak nim wsiedli do powozy, Zagłoba wyjął gąsiora z winem i wznosił toasty za chorego przyjaciela Pana Michała, przy okazji w drodze proponując mu jeszcze ponownie pomyśleć o ślubie. Gdy dotarli do dworku Ketlinga, pan Michał śpiesznie udał się do komnaty swego przyjaciela. Ten na jego widok zerwał się na nogi i oznajmił, że jest zdrów a chorobę tylko udawał by wydostać Pana Michała z klasztoru. Po chwili pojawił się kolejny gość we dworku mianowicie Hetman Sobieski „No, stary żołnierzu! Boża ręka cię przycisnęła do ziemi, aleć cię ona podniesie i pocieszy... Bóg z tobą! Już też ostaniesz z nami...”. Tak oto pan Wołodyjowski porzucił myśli o swoim pobycie w klasztorze. Pod pojemnikiem czekają certy.