Leon Gerszon Pakin (1910 – 1942) w okresie PRL cieszył się sporą atencją w Pabianicach. Jego imię nosiła spółdzielnia pracy, ulica (obecnie Prosnaka), osiedle domków jednorodzinnych w pobliżu Parku Wolności. Był niebezpiecznym rewolucjonistą. Ze względu na zagrożenie jakie stanowił dla ówczesnego porządku politycznego znajdował się pod kontrolą policji. Uczestniczył w strajkach robotniczych. Odbywał wyroki sądowe w sanacyjnych więzieniach. W latach 30. brał udział w wojnie domowej w Hiszpanii. Walczył we Francuskim Ruchu Oporu. Został rozstrzelany przez nazistów w Paryżu. Wzmianki o pabianiczaninie odnajdujemy na francuskich, niemieckich, amerykańskich stronach internetowych.
Leon Pakin stał się bohaterem strajku 1933 roku w Pabianicach. Pisał o tych wydarzeniach stalinowski Głos Pabianic (21.10.1948): Złoty deszcz więdnących liści pada z wysokich klonów. Wśród nagrobków starego pabianickiego cmentarza krążą jak cienie kobiety – dźwigające naręcza zieleni. Groby przybierają wyraz odświętny.
Jest cisza – z daleka tylko dobiega brzęczenie pracowitego miasta, gdzie tysiące pabianickich robotników buduje przyszłość kraju (...)
Leon Pakin, robotnik z Pabianic, o swym pierwszym boju:
Stanęliśmy na ziemi hiszpańskiej. Witani entuzjastycznie przez ludność zajechaliśmy do twierdzy w miasteczku Figueras. Znajdowało się już tam kilkudziesięciu Amerykanów, Anglików, Włochów, Niemców i wielu, wielu towarzyszy innych narodowości. Jedną z najliczniejszych była grupa polsko-ukraińska. Daliśmy dowód, że wierni jesteśmy pięknym tradycjom wolnościowym i hasłu rozbrzmiewającemu dziś na całym świecie: „Za wolność wasza i naszą!” Wielu z nas przedzierało się przez kordony faszystowskiej Polski i hitlerowskich Niemiec – czasem przez kilka nawet miesięcy walcząc z trudnościami, aby wreszcie dopiąć celu. Nie przestraszył nas zakaz ani też dekret hitlerowskich sługusów – Składkowskiego i Becka – grożący nam odebraniem obywatelstwa za walkę z międzynarodowym faszyzmem na polach Hiszpanii. Nie odbiorą nam naszej polskości ci, którzy zaprzedają Polskę niemieckiemu faszyzmowi! Zrozumieliśmy, gdzie nasz posterunek, zrozumieli to i inni przyjeżdżając z Kanady, Argentyny, Kuby i innych odległych krajów.
Wieczorem w imieniu Brygad Międzynarodowych powitał nas komendant twierdzy. Wzywał do jedności i dyscypliny, wyraził pewność, że godnie spełnimy swój obowiązek. Podniosły się w górę zaciśnięte pięści, jak przysięga potężnie zabrzmiała „Międzynarodówka”, pieśń, którą zrodziły barykady Komuny Paryskiej, pieśń, z którą na ustach szliśmy ulicami miast Polski przeciw kulom i pałkom policyjnym – pieśń, która prowadzi bohaterski lud Hiszpanii do walki i zwycięstwa.
Nazajutrz ruszyliśmy dalej. Już w czasie podróży mogliśmy zauważyć ślady zniszczenia dokonanego przez faszystowskie bomby. Mijaliśmy miasta i miasteczka, wszędzie serdecznie witani przez miejscową ludność. Ludzie zasypywali wprost nasze wagony koszami pomarańcz – wszelkimi sposobami starali się wyrazić nam serdeczność. Po dwudniowej podróży przybyliśmy do głównej bazy Brygad Międzynarodowych w Albacete. Otrzymaliśmy umundurowanie, porozdzielano nas do poszczególnych batalionów.
My, Polacy, zostaliśmy dąbrowszczakami. Kompania nasza znajdowała się w pobliskim miasteczku i pojechaliśmy tam ciężarówkami. Trafiliśmy na referat omawiający ostatnie wydarzenia w Barcelonie i zadania nowego rządu Negrina. Już następnego dnia po przybyciu zaczęliśmy się szkolić w sztuce wojennej.
Minęły 4 dni. Wieczorem zawiadomiono nas, że wyjeżdżamy. Krążyły pogłoski, że idziemy na front. Rozpromienieni przygotowaliśmy się do wymarszu. By nas pożegnać, zbiegła się ludność z całego miasteczka. Chwila była wzruszająca, wiele kobiet płakało. Znów podniosły się pięści w górę, znów zabrzmiała „Międzynarodówka”.
Pogłoski, ze idziemy na front, okazały się przedwczesne. Znaleźliśmy się w obozie o kilkadziesiąt kilometrów za frontem jako rezerwa. Spotkaliśmy starych dąbrowszczaków. Z zaciekawieniem i uwagą przysłuchiwaliśmy się ich opowiadaniom o przebytych walkach. Oglądaliśmy na własne oczy polskie granaty, zdobyte na faszystach pod Guadalajarą. W ręce Armii Ludowej dostała się olbrzymia ilość tych granatów. Granaty, wytwarzane przez polskiego robotnika dla obrony ojczyzny, a wysyłane faszystom przez katów ludu polskiego – tym razem dostały się w dobre ręce i dobrze zostaną wykorzystane.
Uczymy się ciągle i staramy się jak najszybciej zdobyć potrzebne nam wiadomości, gdyż doskonale rozumiemy, że im lepiej będziemy wyszkoleni, zgrani, tym skuteczniej przeciwstawimy się faszystom.
Wieczory spędzamy na wspólnych śpiewach i pogawędkach. Nastrój doskonały. Jesteśmy gotowi! Nie pomoże faszystom mordowanie kobiet i dzieci, nie pomoże Guernica i Almeria!
Każdy gwałt faszystów coraz głośniejszym echem odbija się po całym świecie. Potężnieje międzynarodowy front antyfaszystowski. Front ten rozbije i zniszczy raz na zawsze faszyzm!
Jesteśmy gotowi!
My, młodzi dąbrowszczacy, zostaniemy wierni słowom naszej pieśni:
Nie zabraknie z nas ani jednego,
By zniszczyć faszystów i zgnieść
Na front! Batalion Dąbrowskiego
Sztandar do góry swój wznieś!...
Słowa Pakina ilustruje jego zdjęcie, pod którym widniej podpis: Leon Pakin. Przywódca partyzantów okręgu paryskiego FTPF zginął we Francji w 1942 r. rozstrzelany przez hitlerowców. (źródło)
Pies stróżujący
- Total distance: 80 km