|
Wolbrom w pigułce | ||
|
|||
Szczegóły GeoŚcieżki | |||
Mentor (?)![]() |
mangus i 27@ | ||
Zdobyta | 15 razy | ||
Punktacja | 93.91 punktów | ||
Liczba skrzynek | 14 (0 / 0 / 0) | ||
% skrzynek wymagany do zaliczenia GeoŚcieżki (WIS) | 100% ( Skrzynki) | ||
Typ GeoŚcieżki | Krajoznawcza | ||
Data publikacji | 29-08-2025 | ||
Założyciele | mangus i 27@ | ||
Opis GeoŚcieżki |
Nie mam żadnych oczywistych skojarzeń z tą miejscowością. Na siłę, wiadomo, coś bym wymyślił – jakichś szewców (od gwoździków do przybijania podeszew zwanych szpilorkami), przedwojennych Żydów, sprawę Białej Plebani i polskiego Pawlika Morozowa – ale tak „na żywca”, obudzony w środku nocy, zamarłbym jak na środku wyśnionej polany z poziomkami, znanej z filmu Bergmana. Podróżnik podniósł głowę, ale w jego smutnych oczach nic nie było, żadnej myśli. Krzyknąłem, wizja umknęła, a kierowca zatrzymał busika i zainkasował opłatę. Wysiadłem. W rynku przystanąłem przy fontannie podobnej do wielkiej popielniczki. W wodzie odbijała się krzywa wieża strażnicy (straż pożarną utworzono krótko po największym w dziejach pożarze Wolbromia, czyli kolejna dowód prawdziwości porzekadła „mądry Polak po szkodzie”). Oczywiście nie sugeruję, że wieżę postawiono w sposób naruszający zasady sztuki budowlanego – nic z tych rzeczy! – zwyczajnie jej odbicie zniekształciła falująca woda. Auta przemykały rynkiem, dlatego uważałem, żeby nie skończyć pod kołami. Widać dbałość władz o estetykę – można by usiąść i popodziwiać kamieniczki, ale co to za przyjemność siedzieć przy ruchliwej drodze i wdychać spaliny?!
Wolbrom to miasto podzielone – przecięte. Dzielą je tory i budka dróżnicza: jedzie pociąg, dróżnik opuszcza szlaban i wtedy, niczym w wyniku wielkiego podziału komórkowego, po obu stronach torów tworzą się dwa Wolbromie, niedostępne dla siebie, oddzielone na czas przejazdu pociągu oraz na długie minuty przed jego przyjazdem, bo zdarza się, że dróżnik zamyka rogatkę pół godziny wcześniej, a bywa, że po przejeździe pociągu potrzyma ją jeszcze pół godzinki, bo „zaraz” ma jechać kolejny skład, więc po co dwa razy kręcić korbą (czy wciskać guzik, jeśli szlaban jest zmechanizowany), skoro można trudzić się ino raz? A propos rogatki, to pewnego razu dróżnik był na bani, więc jak się wpisze „Wolbrom pijany dróżnik” w wyszukiwarkę czy od razu na Youtube, to pojawia się filmik o nietrzeźwym dróżniku z miasta szpilorków i – co należy skonstatować z ubolewaniem – był to długi czas najbardziej znany film o tym mieście. A przecież z Wolbromiem związana jest aktorka Elżbieta Starostecka, słynna Trędowata, ale czy to prawda, skoro urodziła się w Rogowie? Ale Konstanty Andrzej Kulka, skrzypek, też nie jest urodzonym wolbromiakiem, a jednak jest z tym miastem emocjonalnie związany, bo przyjeżdżał tu do dziadków i pewnie dzięki temu został honorowym obywatelem.
Podobnie jest ze zmarłym niedawno w wieku ponad stu lat generałem Bolesławem Nieczują-Ostrowskim, dowódcą partyzanckim z czasów II wojny światowej, a także z generałem broni Stanisławem Targoszem, naczelnym dowódcą polskich wojsk powietrznych, którzy choć nie urodzili się w Wolbromiu, to honorowymi obywatelami są. Z tego, co mi opowiadał pisarz Bogdan Dworak, z Wolbromia ma się wywodzić Elżbieta Penderecka (z domu Koźlicka), małżonka wybitnego kompozytora, ale czy to prawda – nie wiem, bo w oficjalnym biogramie jako miejsce jej urodzenia widnieje królewski Kraków. Gdyby faktycznie tu została powita, to pewnie ten zaszczyt by jej nie ominął. Ale z drugiej strony Jean-Claude van Damme też miał dziadków z Wolbromia i nie jest honorowym wolbromianinem! Raz więc dziadkowie wystarczają (Kulka), a za drugim już nie (van Damme). Inna kwestia, jakim dla mnie szokiem było, gdym się dowiedział, że van Damme ma wolbromskie korzenie; nawet sobie brzydko żartowałem, że jeśli belgijski gwiazdor kina akcji jest z miasta szpilorków, to Bruce Lee pewnie wywodził się z Trzyciąża, a Chuck Norris z Gorenic. Uwierzyłem, gdy mi zdjęcia gwiazdora pokazali, jak sobie siedzi za stołem w wolbromskim barze i gawędzi z autochtonami.
Na pewno pochodziło z Wolbromia wielu Żydów, ale Niemcy przyszli w 1939 i wnet wszystkich wyznawców religii mojżeszowej pomordowali. Taką przyjęli kolejność – najpierw zabijali Żydów, potem Polaków. Tyle, że według tych, co przeżyli i mieszkają teraz w Izraelu, pomagali im w tym niektórzy mieszkańcy Wolbromia, którzy Niemcami nie byli. Nic sobie nie wymyśliłem, jest o tym w tzw. „Księdze pamięci” wolbromskich Żydów – i to już w pierwszym zdaniu. Może chodzi o junaków z Baudienstu (Służba Budowlana), młodych Polaków, których Niemcy używali do obstawiania terenu w trakcie akcji przeciwko Żydom? Różnie te obstawiania wyglądały w Pilicy, Skale… Bywali nadgorliwi. Sprawę należałoby wyjaśnić, ale kto to ma zrobić? Świadkowie poumierali. Kto chce, może pójść w las, przy drodze na Skałę, w okolice dawnego cmentarza żydowskiego (częściowo na jego terenie znajduje się boisko piłkarskiej „Przeboju”). Jak więc się tam pójdzie, to po prawej stronie w las mieszany wchodzi ścieżka. Niektórzy robią tu przebieżki lub z psem spacerują, ale w głębi kniei ludzi już mniej – tych żywych, bo umarli są, i to w znacznych ilościach, tu bowiem znajdują się masowe groby Izraelitów. Kabanina – tak nazywają tę dolinkę. Pomyślmy: osiemset osób zamordowanych strzałem w tył głowy – precyzyjna niemiecka robota! Nieprzyjemne miejsce, zimne, i tną komary. Dziwne, ale jakby nigdy nic ptaki śpiewają. Wśród honorowych obywateli miasta jest również Felix Mitelman, profesor, który jako kilkulatek ocalał z Holokaustu; mieszka w Szwecji i jest światowej sławy naukowcem zajmującym się badaniami nowotworów u ludzi.
Po wolbromskich Żydach nie pozostało wiele; był problem z synagogą, bo za takową jeszcze niedawno uważało się powszechnie (np. Wikipedia) XIX-wieczny budynek przy ul. Krótkiej, który dla znawców tematu jest jednak chederem, tj. żydowską szkołą (obecnie jest tam hurtownia). Tymczasem synagogę wolbromską rozebrano po wojnie, zresztą podobnie jak olkuską. Po Żydach pozostały zapewne także domy, w których Żydzi już nie mieszkają.
Ogólnie rzecz biorąc, Wolbrom to małe miasto z dużymi powiatowymi ambicjami. Być może powodem tych ambicji jest jego uprzemysłowienie. Mam na myśli przede wszystkim dawny Stomil (założony przez Westena), dziś FTT, i Japończyków, te firmy sobie radzą. Po olkuskiej fabryce naczyń, założonej przez Westena pozostały puste hale i pamięć. Kilka lat temu z Olkusza do Wolbromia przeniosła się firma „BILSTEIN-POLSKA”. A mogło być z tą industrializacją jeszcze lepiej, bo miał tu powstać wielki terminal kolejowy. Pamiętam uroczyste wbicie złotego gwoździa w podkład pięciometrowego kawałka toru. Wbicia dokonał prezes mówiący z amerykańskim akcentem, który prócz tego, że był prezesem, był również na czarnej liście polskich dłużników. W gmachu dawnego hotelu robotniczego Stomilu, w którym były biura spółki „budującej” terminal, byli właściciele zdążyli wymienić część okien, ale – z tego, co wiem – już zapłacić za te okna producentowi nie zdążyli. W miejscu spodziewanego terminalu rozwija się łąkowa fauna i flora, cytrynki i bielinki przefruwają z kwiatka dzikiego goździka na kwiecie koniczyny, pod kamieniem ukrywa się jaszczurka… Część terenu zabudowano.
Co mnie fascynuje w Wolbromiu? Kilka rzeczy, np. pomnik Jana Kilińskiego, mistrza szewskiego, jednego z dowódców insurekcji 1794 r., o którym niektórzy historycy twierdzą, że był też „burdeltatą” (miał posiadać lupanar w Łomży i czerpać zeń dochody). Fascynują mnie również pociski wmontowane w ścianę frontową średniowiecznego kościoła parafialnego pw. św. Katarzyny, o których słyszałem, że są dowodem cudu – wbiły się wszak w świątynię i nie eksplodowały! Zapewne zwykłym pomówieniem i objawem braku wiary jest szerzenie wiedzy, że po I wojnie w wielu przyfrontowych miastach, na pamiątkę wojennych zmagań, wmurowywano łuski pocisków w ściany kościołów.
Zawsze też fascynowała mnie Brzozówka, obecnie właściwie już dzielnica Wolbromia, która jest dawną ulicówką, bodaj rekordzistką, jeśli idzie o liczbę zakrętów na głównej drodze. Kiedyś je liczyłem i wyszło mi, że jest ich ponad czterdzieści, a wioska nie jest za długa. Słyszałem wyjaśnienie, że jak ją wytyczano, to podobnież ci, co podjęli się tego trudu, szli śladem krowy. Mnie się zdaje, że nawet krowa nie robiłaby takich slalomów; zrzuciłbym to już raczej na jakąś pomroczność jasną wytyczających.
Już ostatnią rzeczą, która mnie w Wolbromiu fascynuje, są Raje – dawna dzielnica robotnicza: niszczejący pałacyk i baraki, w których zamieszkuje mniej zasobna część miejscowej populacji. Słynne to było niedawno miejsce, bo pewna pani z freudowskiej zazdrości (a może z innego powodu?) jakiemuś panu coś tam odcięła. I po prawdzie była to swego czasu najbardziej popularna informacja o Wolbromiu. Teraz wyparła ją tak okropne wieści, jak to, że ktoś nie mógł pochować na cmentarzu wujka, bo to był świeci pogrzeb, albo że jakaś rodzina nie dość, że uprawiała konopie, to jeszcze była posiadała arsenał pocisków artyleryjskich z II wojny światowej. Mają rozmach w tym Wolbromiu.
Tekst oryginalny:
https://przeglad.olkuski.pl/o-olkuszu-i-wolbromiu-inaczej/ks
Skrzynki w ramach GeoŚcieżki Wolbrom w pigułce |
|