Chwilę przed wyznaczonym czasem krążyłem już koło ASP. Skojarzyłem dzięki spotkaniu sprzed roku założyciela eventu, przez kwadrans porozglądaliśmy się zaczepiając różnych ludzi, posterczałem też jakiś czas z GiePSem w wyciągniętej ręce bo faktycznie nic lepszego nie mieliśmy - w sumie dobiło tak do piątki, z czego każdy miał własny pomysł na ciąg dalszy więc się rozeszliśmy. Trzydzieści kroków dalej wpadłem jednak na kolejne znajome twarze sprzed roku i tak poleciały kolejne godziny.<br />
Przyznaję że kwadrans to mało czekania, organizacja była znikoma a kordy poleciały gdzieś w las (300m od ASP). Między entym browarem stwierdziliśmy z k.milem że za rok bierzemy sytuację w swoje ręce (coby nie rozpraszać odpowiedzialności biorę na klatę i oświadczam to teraz na trzeźwo
), a za ten rok jaki by nie był ciężko mi winić WoKieda który sam napisał, że "jako nikt się nie kwapi".