Mrówki towarzyszyły mi aż do końca wycieczki ku keszowi, co mnie zdziwiło. Bardziej zaś zdziwił się przejeżdżający rowerzysta, który zobaczył mój rower bez opieki, a mnie już nie zauważył
Dzięki za skrzyneczkę, łatwo o dziwo nie było, na domiar złego trasę pokonałem dwa razy za dużo, bo logbook odfrunął :)