Kesz podjęty wspólnie z Fiśką&Jogim tuż przed 23. Po kesza szliśmy dobrą godzinę, bo nie mogliśmy trafić na dogodne miejsce... wszędzie pokrzywy po pachy, a my na krótko poubierani. Powiem tak... kesz jako sam w sobie specjalnie nie zachwyca, ot przeciętność przez niego przemawia, ale klimat jaki się wokół wytworzył spowodował, że ode mnie idzie reko za przeżycia. Dzięki, pozdrawiem. Aaa, po dzisiejszej nocy wiem, że na reumatyzm nie zachoruję