Dojeżdżam w pobliże kesza, a tu jakiś rowerzysta z aparatem fotograficznym "biega" po drzewach starając się uwiecznić żelazne ptaki pętające się po płycie lotniska. I co ?? okazało się, że to nie kto inny tylko sam Ojciec założyciel pobliskiego kesza. Chwilkę pogawędziliśmy,
vipol poopowiadał o swojej pasji lotnictwem i kolejnictwem, obfociliśmy razem kilka samolotów. No oczywiście musiałem zaliczyć kesza, mała wymiana fantów i hops na miejsce. Potem już w drogę powrotną do domu, dziękuję i pozdrawiam.