Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Dom Adamsów    {{found}} 7x {{not_found}} 0x {{log_note}} 6x  

456747 2011-11-02 20:04 rekomendacja Kostucha (user activity324) - Znaleziona

Wpadłyśmy na miejsce (Justin & Reisenden członkini numer 1), gdy jeszcze było widno. Ponieważ druga z przedstawicielek Reisenden orzekła, że zamierza się pojawić to wstrzymałyśmy się z włażeniem do środka. Czas wykorzystany został na obstrykanie obiektu. W czasie fotografowania podchodzi do nas kolo i zaczyna rozmowę - trzeba dodać - bardzo chaotyczną rozmowę. Pan jest dziwny. Od Pana wali spirytem.

- Po co pani tu te zdjęcia robi?

- A tak, dla siebie.

- Ale po co zdjęcia, pani kupić chce ten dom?

- Nie, po prostu robię zdjęcia.

- Ale na co? Co, tak się pani podoba, nic tylko zamieszkać? Z urzędu miasta pani?

- Zamieszkać nie. Architektura ładna. Drzewa klimat robią.

- A pani gdzie mieszka, co pani drzew nie widziała? A tam pani spojrzy (pokazuje na blok przeciw), widzi pani ich tam? Tak paniom też robią zdjęcia!

- A czego pan chce? Słucham? Po co pan tu przyszedł? Fotografować nie można?

- Pani mi tu czegoś nie mówi. Kłamie pani. Ja znam historie tego domu.

- Mhm. No i niby po co tu przyszłam?

- Historie znam od 1920 roku, pani. Ja wiem, wiem... Pani ukrywa coś.

- No to słucham, niech pan opowie.

- A to nie, nie. Po co pani tu przyszła? Wejść pani chce? Pani podejdzie, coś pani pokażę.

No i taka mniej więcej rozmowa, tylko trwała z 10 minut, z czego koleś o jednym, a ja o drugim. W końcu przeszłam się z nim dookoła i pokazał mi tabliczkę, na której napisali "niezwJedzać" i "niewjeżdzać" (sic!). Po czym gość napomknął, że mieszkał tu starszy pan, który opiekował się innymi starszymi ludźmi. Ale w końcu zmarł. Urząd miasta nie pozwolił mu wybudować nawet komina. A inny właściciel miał jakiś problem z budową drugiego piętra (też przez urząd). W oknie w bloku naprawdę stało dwóch kolejnych kolesi i normalnie robili nam zdjęcia, że się tam kręcimy. Po tym wydarzeniu wspomniana członkini numer 1 Reisenden stwierdziła, że to chrzani i ona tam za nic nie wejdzie. Razem z Justin przeszłyśmy się do sklepu, żeby zejść z oczu tym ludziom i poczekałyśmy na członkinię numer dwa.

Zapadł zmrok. Zrobiłyśmy zatem podejście do skrzyni. W oknach, w których panowie nas straszyli paliło się światło. Nic to. Idziemy. Klaudia na czatach. My do piwnicy. W piwnicy burdel jak się patrzy, miejsc od liku. Co parę minut szept Klaudii z góry - co mówi? - idzie ktoś, wraca się ten koleś, z kumplami po kieliszku? Hop do niej na górę, a nie, to wiatr coś szeleścił. Dobra, szukamy dalej. W mieszkaniu zgasiło się światło. Może ktoś obserwuje? Dobra, wypad stamtąd. 

Decyzja. Trza od kogoś jakiś spoiler, bo za dużo się tu dzieje, żeby tam godzinę w środku siedzieć i wszystko obmacywać. Parę poszukiwań, jest telefon do Graby. Rzekł nam mały spoiler, ale wszak nie był on dokładny. Podejście numer dwa. Światło tym razem się pali, u dziwnego Pana z posesji numer dwa także. Ktoś stoi w oknie. Idziemy. Cichutko. Klaudia na górze znowu jakieś szepty uprawia, a my na każdy dzwięk gotowe wybiec oknem. Zamkniętym. Żeby dziewczyna nie dostała zawału rzucamy się do wylotu ponownie, cholera, kroki słychać. Udajemy się za śmietnik pobliski, drzewa zasłaniają sylwetki. No tak, jakby ktoś tam wszedł. Przy trzepaku palą się świeczki. Wtf? Co to za osiedle. Pewnie tu ktoś zginął - myślimy. Obrady. Dobra, wracamy do domu. Wszystko obmacane, gdzie Graba podpowiedział, nie ma co tam wracać. Panowie nie śpią. Ale Graba uwziął się na Justynę i smsowo ciągle się pyta, czy mamy, czy idziemy, czy wracamy itd. :D. No to dobra! POWRÓT! Podejście numer trzy. W duszy przekleństw pięćdziesiąt i jeszcze trochę. Śmiechu od cholery, bo Klaudia zaczyna opowiadać jakie ma myśli stojąc sama na czatach, przypominając sobie wszystkie horrory, które w życiu widziała, a widziała ich wiele. I nie to, że duchy. Mamy przed oczami spotkanego pana i jego kolegów z siekierami i piłą mechaniczną.

Za trzecim razem jest! Akurat pomacałam jeszcze jedno miejsce i się skrzynka objawiła.

Uch! Ile emocji. Ale nie z upiorami w roli głównej, a z ludźmi. Umarłych nie ma co się bać. Śmiechu jeszcze więcej.

Po rozmowach z panem sąsiadem i wszystkim, co się tam wokół działo, jestem skłonna powiedzieć, że sąsiadom przeszkadza ten budynek. Ot, ruinka, brzydkie to to, pewnie menele tam zasiadują. Widok zasłania. Więc chodzą i straszą kupców. A może i te ekipy remontowe. A jeśli jeszcze interesuje się tym urząd miasta i nie chce zezwalać na jakieś duże zmiany w architekturze tego budynku (skoro fundamenty i piętro stoi od 1920 roku), to może i inwestorzy nie są ostatecznie skorzy do ugody. Duchy, upiory, zjawiska paranormalne? Nie. Ale ludzi możecie się tam obawiać. Są obłędnie dziwni.

No i napisałam elaborat. Śmiały się ze mnie, że to zrobię. Dzięki za skrzynkę! Fajny dzień.