Co by o tym keszu nie napisać, to będzie za mało...
Kiedyś już robiłem podchody do tej skrzynki. nie udało się, chyba czasu mi wówczas zabrakło. Tym razem jednak byłem gotowy na długą walkę.
I zwyciężyłem! Nie było jednak łatwo. W wyniku mojego niedbalstwa pomyliłem współrzędne jednego z etapów i przez to zrobiłem dodatkowo jakieś 7 kilometrów
Nie poddałem się jednak, sprawdziłem wszystko i gdy znalazłem swój błąd przeklinając pojechałem na właściwe miejsce. A tam poszło już gładko.
Ja nie wiem skąd założyciel brał pomysły na takie skrzynki, ale mógłby nimi obdzielić dużą część braci keszerskiej.
Bardzo szkoda, że nie pojawiają się nowe skrzynki założyciela, ale cieszy niezmiernie, że stare wciąż się trzymają.
Bardzo dziękuję za praską przygodę!