Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

3392155 2020-06-12 13:13 Brygada XXX (user activity4) - Gevonden

Długi weekend. Wypad do Kołobrzegu. Mieszkaliśmy w okolicach Korzystna. Pewnego dnia wyruszyliśmy odnaleźć pobliskiego kesza. To miał być krótki półgodzinny spacer. Wyruszyliśmy drogą okrężną okrążającą Pola Wiecznej Mgły. Wędrując dotarliśmy do Korzystna oraz znajdującej się w nim Wieży Mgieł będącej podczas całej wyprawy punktem orientacyjnym, gdyż pomimo mgły było ją widać z dużej odległości.

Z miejscowości wyszliśmy prostą ścieżką rowerową w kierunku celu. Nagle okazało się, że nie wyruszyliśmy z Korzystna sami. Za nami podążał pies. Zastanowiło nas to, biorąc pod uwagę wiszące w wiosce plakaty ostrzegające przed wścieklizną. Chcąc nie chcąc ruszyliśmy dalej w jego towarzystwie. Kilka razy nas wyprzedzał, a czasem zostawał w tyle - generalnie się nas trzymał. Gdy przystanęliśmy w lesie pies posłuchał rozkazu dalszego wymarszu szybciej od reszty brygady. Przestaliśmy się bać jego obecności, a on powędrował z nami aż na cmentarz. Kiedy dotarliśmy do celu pies wyskoczył przez krzaki na drogę i zniknął. Kesza znaleźliśmy bez problemu i po chwili także wyszliśmy na drogę, ale psa już tam nie było. Spełnił swe zadanie, doprowadził nas do cmentarza po czym wrócił do domu.

By skrócić sobie drogę zdecydowaliśmy się na powrót na przełaj przez pole. Brzmiało to jak proste zadanie, jednak szybko weszliśmy w trawę tak wysoką, że dalej trzeba było się przedzierać. Wędrowaliśmy skrajem pola i lasu, które były oddzielone od siebie kanałem. W połowie drogi przystanęliśmy na odpoczynek w leśniczej wieży obserwacyjnej. Po polach biegały sarny, a w tle majaczyła Wieża Mgieł.

Wyruszyliśmy dalej natrafiając na jeszcze gorsze dzikie pola. Tutaj większością traw były pokrzywy. Zdecydowanie za często trafiały się osty. Mieliśmy na szczęście dzielnego tarana, któremu niski wzrost nie przeszkadzał w przedzieraniu szlaków. Wyprawa przedłużała się, a przed nami wciąż była trawa i pokrzywy. Zostało nam coraz mniej czasu do powrotu do domu, gdy drogę przeciął nam kanał. Był na tyle szeroki, że nie dało się go przeskoczyć. Drogę do lasu, z którego chcieliśmy wziąć materiały na pionierski most także odcinała nam woda. Po krótkiej wędrówce wzdłuż kanału w poszukiwaniu jakiegoś przejścia byliśmy zmuszeni wycofać się na bardziej przerzedzone części pól. Na środku trawiastego pustkowia skierowaliśmy się na północ, czyli prostopadle do kierunku naszej podróży. Omijając kanał tą drogą musielibyśmy dotrzeć do mostu w Korzystnie. W ten sposób nie zdążylibyśmy wrócić na czas, a to nie wchodziło w grę. W środku pola znaleźliśmy cmentarzysko saren i śmietnisko. Omijając kości skierowaliśmy się znowu w kierunku kanału licząc, że w tej jego części będzie węższy. Nie był. Bardzo ciekawy sposób wyglądania polegający na tym, że jedna osoba się wychyla prawie do poziomu, a inne trzymają ją, żeby nie wpadła do wody. Wśród wysokich traw był to jedyny sposób rozejrzenia się po kanale. Metoda ta dała nam świetne rezultaty. Niedaleko na północ od nas spostrzegliśmy jakieś konstrukcje na kanale. Dotarliśmy tam i naszym oczom ukazało się coś w rodzaju tamy przerwanej na środku. Pozwoliła nam ona przeskoczyć kanał i szybko powrócić do bazy.

Podczas zdobywania tej skrzynki przeżyliśmy wiele przygód i odkryliśmy wiele tajemnic dziczy

Dziękujemy za kesza

 

Dziękujemy psu podróżnikowi, psu przyjacielowi, psu przewodnikkowi za wspólną wyprawę.