Z tatą podczas powrotu z Wdzydzkich Dni z Bazuną.
Tutaj wiele nerwów napsuł mi brak zasięgu. Fuuuck, jak to wnerwia - ani opisu się nie da przeczytać, ani na kordy podejść. W końcu odłożyłem telefon (a raczej 2, bo mój i taty) i zacząłem szukać. I co - kesz wpadł mi w ręce po parunastu sekundach. Ukrycie świetne, nieśmiertelne. Wymieniliśmy logbook
TFTC!