Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Log entries Baltic Barracks [GRYF]    {{found}} 87x {{not_found}} 2x {{log_note}} 7x  

1974570 2015-11-28 17:24 recommendation issoria (user activity1524) - Found it

Jak byłam mała, to chciałam iść do wojska i jeździć czołgiem. Do dziś mi się czasem odzywają jakieś militarne sentymenty, nawet do nielubianego dotąd biegania mnie namówili kusząc poligonem, pewnie dlatego do kesza podchodziłam z bardzo pozytywnym nastawieniem. Pierwszy etap odnaleziony, ale że pozytywne nastawienie to jedno, a faktyczne umiejętności to zupełnie coś innego, tutaj panowie zrobili sobie małe zawody. Wygrał najwyższy, a jednocześnie najbardziej we wspinaczkach zaprawiony Chester. I to był koniec wygrywania zawodowstwa, dalej pałeczkę przejęła totalna amatorszczyzna. Dalszą wskazówką była mapa, a myśmy w zespole mieli fachowców od czytania map, marszów na orientację i innych talentów, dzięki którym w tym lesie nie mieliśmy prawa się zgubić, ale... gdyby wuzet z Kiką jeszcze chwile poanalizowali tą mapę, pewnie czekałby nas marsz z finałem w Bieszczadach. Trzeba im było szybko wybić z głowy łapanie skali i kierunku, zorientować mapę "na chłopski rozum" (przecież dla amatorów tworzona!) i ruszyć przed siebie bez oglądania się, licząc, że nie pozwolą mi iść samej i ruszą za mną. Zadziałało!:)Doprowadziłam ich gdzie trzeba, ale wytypowanie miejsca oznaczonego krzyżykiem trwało, no może nie aż tak długo, ale na tyle, żebym sobie o mokrych butach przypomniała. Ach, jak mi się zamarzyło grzane wino, albo choć herbatka z prądem! Po odnalezieniu skrzynki radość na chwilę te marzenia przyćmiła, ale jakież to by było miłe dopełnienie radości... I wtedy Chester z poważną miną zapytał, czy rzeczywiście chcę "prądu" do termosowej herbatki. Okazało się, że miał przy sobie miniatureczkę miniaturki jakiejś tajemnej nalewki, jak stwierdził, z pewnego kesza wydobytej, i jak przekonał - ku zdrowotności był to dobry moment, żeby ją napocząć. Nie wiem, czy taka ilość faktycznie rozgrzewa, ale humor na pewno poprawia. Odpowiedzialni za kluczyki od aut, którzy specyfiku dopiero w bazie spróbowali, zrozumieli, dlaczego mi się uśmiech poszerzył i oczy zabłyszczały. Pyszotka!

Tak kesza uczciliśmy w gronie: ja, wuzet, ZeT, Chester i Kika. Dziękuję! A żeby moro było bardziej leśne, maskujące, zostawiam zieloną gwiazdeczkę!