Największy na świecie niekomercyjny serwis geocachingowy
GeoŚcieżki - skupiające wiele keszy
Ponad 1000 GeoŚcieżek w Polsce!
Pełne statystyki, GPXy, wszystko za darmo!
Powiadomienia mailem o nowych keszach i logach
Centrum Obsługi Geokeszera wybierane przez Społeczność
100% funkcjonalności dostępne bezpłatnie
Przyjazne zasady publikacji keszy

 Wpisy do logu Jedna wieża (dawniej Dwie wieże)    {{found}} 40x {{not_found}} 5x {{log_note}} 16x Photo 4x Galeria  

1406930 2014-08-09 22:12 rekomendacja LadyMoon (user activity5214) - Znaleziona

Po zdobyciu Gołębnika przyszedł czas na Kominy. Podeszłam późną nocą na miejsce i spojrzałam w górę. Myślę, spoko - nie jest tak źle. Mocowanie stanowiska do wejścia nieco zajęło czasu, ale w efekcie "w bytomskim stylu"  stanęłam wreszcie na drabince. Teraz dojście do kesza to już "bułeczka z masełkiem" tak sobie pomyślałam i żwawo ruszyłam do góry. W 1/3 drogi zauważyłam nagle w ścianie budynku gniazdo os. Swoim pojawieniem się musiałam chyba zaniepokoić je, bo najpierw leniwie a potem coraz bardziej intensywnie zaczęły latać wokół mojej głowy. Sekundy mijały a ja musiałam szybko podjąć właściwą decyzję. Nawet jeśli szybko przemknę do góry - zastanawiałam się – to i tak będę musiała jakoś wrócić z powrotem, a ich rozwścieczenie może osiągnąć wówczas maximum. A znów siedzieć w nocy godzinę na szczycie i czekać, aż się uspokoją również mi się nie uśmiechało. Osy zaczęły już latać w sporych ilościach i obijać mi się o głowę. Oznaczało to jedno  - za chwilę zaczną żądlić. Co w mojej sytuacji – stojąc na drabince około 10 m nad ziemią – oznaczało wielokrotne użądlenia i zapewne niechybny upadek z wysokości, niewykluczone, że zakończony nawet śmiercią .

O nie, na to - to nie mogłam sobie pozwolić, jak Bytom kocham 

Z przerażeniem, bo wszak wściekłe osy latające tuż przy twarzy to bardzo duże zagrożenie, rozpoczęłam szybką ewakuację na dół. Osy latały już przy mnie jak bombowce w czasach wojny. Modliłam się w duchu, aby żadna mnie nie użądliła. Choć uczulona nie jestem, to jednak zdaję sobie sprawę z zagrożenia, że ukąszenia w obrębie twarzy czy głowy / mózgu są bardzo niebezpieczne. Na ziemi zatem znalazłam się mega błyskawicznie. Pakując sprzęt z trawnika zauważyłam, że osy doleciały aż do poziomu gruntu, toteż uciekłam aż na drugą stronę ulicy, by w spokoju moc dokończyć pakowania. Tej nocy akcja zakończyłam się sukcesem - przeżyłam i nie zostałam użądlona, natomiast kesza wciąż miałam nie zaliczonego. Coż...Ja więc tu jeszcze wrócę.

I wróciłam...

We śnie zjawił mi się czarny anioł, który zapytał czy pójdę za nim... Nie zastanawiałam się wiele, tylko wyszeptałam że „oczywiście że tak” . Powiódł mnie wysoko, w przestworza... Patrzałam z góry na Bytom, na ludzi jak mrówki i na tramwaje jak gąsienice...domy jak pudełka zapałek. I gdy w takim uniesieniu latałam wraz z nim pod jego rozłożystymi, czarnymi skrzydłami nagle coś mnie olśniło. „Kesz Sebka” - wrzasnęłam i kazałam pofrunąć nad te 2 nieszczęsne kominy. Anioł tylko skrzydłami machnął i rzekł „proszę”. Wylądowaliśmy na szczycie dachu i tym razem już bezproblemowo podjęłam skrzyneczkę. Chwilę później anioł sfrunął na dół, oddając mnie ziemi całą i zdrową i szczęśliwą z zaliczenia skrzynki.

Nim się obejrzałam - rozpłynął się w powietrzu i tyle go widziałam.

 

 

 

 

 

Ostatnio edytowany 2014-08-23 01:23:07 przez użytkownika LadyMoon - w całości zmieniany 1 raz.