Od dawien dawna skrzynki w Lasku Marcelińskim prosiły mnie o podjęcie. Dzisiaj nadarzyła się ta okazja by rozprawić się z Marcelińskim koszmarem.
Ilu nowych umiejętności nabyłam! Małpie skoki po mikrusa wykonane, pomimo spacerujących. A wyznaczanie azymutu wcale nie jest takie trudne!
Szukanie kesza finałowego z pewnymi problemami, bo liście doskonale przykryły miejscówkę. Któryś z kolei odgarnięty obiekt zdemaskował skrzynkę. A skrzynka, o dziwo w bardzo dobrym stanie.
Dziwię się tylko, że kesz jet tak mało popularny. Ale to pewnie przez te doodatkowe wyznaczanie, ale nie taki diabeł straszny jak go malują. Polecam