Znalezione podczas wędrownej wyprawy. 
Miejsce aktualnie zarośnięte ponad gruczoły mleczne. Dworek jest. Szkoda, że takie budynki niszczeją
Znalazłem pojemnik, ale bez logbooka. Nie udało się go znaleźć wokół w grubej warstwie pokrzyw i liści, więc dodałem nowy  Przyda się jednak mikro-ependorf.
Dzięki za kesza!

Zdobyta. Dzięki za kesza. Żaba ma oko na staw. 

. 

Ładna żabka

Za czwartym podejściem keszyk wpadł w moje łapki, o tej porze roku to pikuś, najgorzej jest latem. Dzięki za fajnego keszyka, leci reko. 

W niedzielny słoneczny dzionek. Super miejsce i zielone bo zielono mi. Dziękuję za skrzyneczkę.

Tu też wrócimy wkrótce.

O jeszcze tego zapomniałem zalogowaćRazem z Ewwką i Buuką.

 

 

hehe czyli dobrze moja mama mówiła ,że były dwie keszerki i chłopak białym autem na żabskim stawie w takiej małej wsi,nic nie umknie uwadze lokalesów a Wy tymi rowerami ze Szczecina czy jak? 

Przyłapani na gorącym uczynkuRowery zapakowałyśmy w pociąg do Gryfina a potem już tylko jazda polami i łąkamiCałe szczęście Szarlih poratował nas i wracaliśmy już samochodem do Szczecina.

żab nie było, wody w stawie też, ale za to byli przejęci szukaniem skarbu keszerzy:)
jak juz znalezlismy murek, poszlo z górki:)
dzięki za pokazanie miejsca:)
skrzyneczka złapana podczas rowerowo-samochodowego wypadu z Ewwką i Szarlihem.

Jedno z trudniejszych miejsc do zdobycia , ale takie miejsca nam się podobają. Więcej takich keszy. Dzięki

Kesz znakomity, pozdrawiam :)

Dotarcie do tego kesza wymagało maczety, której niestety nie miałam Przedzieranie się przez gęste zarośla trwało przez to nieco dłużej, ale sukces smakował podwójnie Dzięki za skrzynkę, pozdr.

Następny kesz na naszej niedzielnej drodze patrolowe. Najpierw podejście od dołu, efekt, buty całe w błocku. Następnie podejście z prawej strony, efekt, o mało nie spadłem w to samo błocko w którym się przed chwilą unurzałem. Następnie podejście i ...bingo, jest, trafiony zatopiony. Dziękujemy za bardzo sympatyczną skrzyneczkę, szkoda tylko, że żaby nie kumkały. Reko poleciało.

kesz siedział i rechotał,ale ktoś wcisnął logbook do środka maskowania bez tutki,którą wcięła amba

już jest ok.   Tomril zapraszamy ponownie

achtung! nie wciskać tutki do środka maskowania! ma ona lekko wystawać!

Niestety, nie zlokalizowałem? Czy zimowa aura zmieniła skrzyneczkę?

Kilka ślizgów, kilka potknięć i jesteśmy na miejscu Bobry w tym miejscu muszą być strasznie aktywne patrząc na te leżące drzewa. Dziękujemy za świetną skrzyneczkę!
Przepraszamy z góry ale logbook wpadł nam do środka...

prosimy o niewciskanie tutki do środka maskowania! ma ona lekko wystawać,aby można było ją łatwo wyjąć

Keszyk udało się podjąć, choć z logbookiem był kłopot, bo ktoś go wcisnął do środka. Po wszystkim i po konsultacji z założycielami wyszło, że logbook nie powinien być w środku (bo ciężko jest go wyciągnąć), tylko lekko wystawać z dziury... Dzięki za pokazanie miejsca. Smutek człowieka ogarnia, gdy widzi któryś już z rzędu pałac, który do lat 90. funkcjonował zupełnie normalnie, a wystarczyło kilka lub kilkanaście lat, by popadł w ruinę albo wręcz zawalił się... Czego nie zrobiły wojny światowe i kilkadziesiąt lat pod "skrzydłami" braci ze Wschodu to wystarczyła tylko chwila polskiej wolności, polskiej demokracji...    *-edit: literówka.

Z dojściem nie było aż tak źle ;p Żab nie stwierdzono ale za to ślady po bobrach.  Dziękujemy za pokazanie miejsca i keszaSkrzyneczka złapana oczywiście z Kongerem.

Chyba jako jedyny dotąd keszer chciałem przejść "po trawie", zamiast po "mostku", co skończyło się oczywiście siarczystym mięsem rzucanym pod nosem. Żab nie słyszeliśmy, ale ta właściwa namierzona po właściwym podejściu. Dzięki za spacer i kąpiel

No co za wredny keszNajpierw nie wiedzieliśmy gdzie iść, próbowaliśmy z innej strony, ja już siedziałam zrezygnowała na murki a subo gdzieś poleciał. Gdy wrócił postanowiliśmy jeszcze raz uderzyć z tej strony co za pierwszym razem, przebrneliśmy przez chaszcze no i co dalej? Dobrze że ja nie zauważyłam tego padalca, zaskrońca czy innego paskudztwa bo uciekłabym z krzykiem. W końcu miejsce ukrycia zostało zlokalizowane i można było wrócić. Dzięki za kesza i wrażenia jakie były podczas podejmowania

balansując zgrabnie na moście grubości hubowej nogi kesza podjęliśmyścieżka wydeptana, aż miło, właściwy "rechotliwy" cel namierzony po krótkiej chwilidziękujemy :)

przedzieranie przez dzunglę zakonczone sukcesem, dziękujemy :)

szliśmy raczej zgodnie z opisem, chociaż... kto to wie... dżunglę tam macie większą niż na Gryfie  a to pewnie za przyczyną tego, że dawno nikogo tam nie było. Trochę udeptaliśmy już roślinność  nie dałam znać, bo zrobiliśmy sobie szybki, spontaniczny wypad. Następnym razem obiecuję się odezwać. Musimy wrócić na "cisza, spokój...", bo wczoraj zabrakło czasu na spacer, więc pewnie wtedy... 

ło jezusie nazareński!  giepsy wyrzućcie w pieruny i czytajcie opis ! błądziliście wg opisu,czy obraliście taktykę Dezertera (na azymut przez staw)? ten to dopiero wyglądał po podjęciu kesza szkoda,że nie dałaś cynku,że jesteście

my raczej z kategorii keszerów półsłodkich niźli wytrawnych , ale podołaliśmy! Co tutaj się działo... ile niekulturalnych słów rozbrzmiało!  Aż wszelkie okoliczne żaby ucichły, gdy my próbowaliśmy się zbliżyć do kordów choć o parę metrów, choć o metr... a na liczniku wciąż to 30, to 29 jednostek do skrzynki... jak? Zasadnicze pytanie: jak tam dojść? Gdy GGarmin już uraczył nas liczbą metrów w miarę satysfakcjonującą i uświadamiającą, że idziemy poprawnie, naszym oczom ukazała się pułapka - woda, dużo wody. "ee... a kalosze to pewnie w aucie mamy?"  No cóż, trzeba sobie jakoś poradzić. Jak pomyśleli, tak zrobili. Szybki rekonesans wokół i mamy - ogromna gałąź (a może to nawet drzewo obalone). Bierzemy. Trzy... czte... i... ry! Uf, most wykonany. To drobiazg, że bez filarów i przyczółków, ważne że jest nadzieja, że się nie skąpiemy  Kaczix się przeteleportował, teraz czas na GG i jej wrodzoną zaburzoną równowagę. Pierwszy krok, druga stopa wciąż na bezpiecznym podłożu, więc jeszcze wszystko pod kontrolą. Czas jednak wykonać następny ruch, idzie... idzie... kaczix zwodzi - jak to przystało na zwodzonym moście, kaczix drwi, kaczix kibicuje, by GG wpadła w wodę, ale ta brnie ku przodowi twardo. Aż tu nagle, ni stąd ni stamtąd buum... i co, drogi czytelniku, myślisz, że GG się skąpała?  HA! <> 

dziękujemy za nieziemską przeprawę i dantejskie sceny. Było warto  

Zgodnie z harmonogramem...wracamy :)

EDIT: O! Widzimy, że ktoś tu chce mieć udział w rundach honorowych ;)

złapana

reggaetata wesół i rad,że udało mu się sponiewierać Dezertera

to co?przemianować Żabski Staw na kesza killera?

do następnego! dzięki!

Ło rety... Poszedł Dezerter bez kaganka, kordy trochu kręciły więc nadprogramowe zwiedzanie okolicy zaliczone. W końcu polazł tam gdzie trzeba...Jednak przed podjęciem jeszcze trochę polatał, powisiał, pokucał, zrobił kilka fiflaków się zadyszał i spocił. Potem poprzeklinał soczyście... by w końcu skumać gdzie jest kesz ;)
Oh w mordę, już dawno takiej walki o skrzynke nie było! W tych warunkach - poziom NIGHTMARE! Ale jest git - guza brak, sprzęt cały i na miejscu ;)
Pomimo zapadających ciemności uznajemy miejsce za znakomite, a kesza za "zielonego". Apropos, ciekawe co robiła w tym czasie Dezerterka? Ano nawiązywała stosunki dyplomatyczne z okoliczn...O rzesz, przecie to Reggaeojciec! Dzięki za kesza, za miłe spotkanie i do następnego.

Maluczko, a nie ujrzycie mię, i zasię maluczko, a ujrzycie mię :)

Już nazbieraliśmy.

Skrzynka z nawiązką wynagrodziła trudy drogi prowadzącej do miejsca ukrycia :)

W najblizszej okolicy oprócz żab widać także wiele efektów pracy bobrów.

Jak nazbieramy, wrócimy z gwiazdką koloru wody w Żabskim Stawie.

Dziękujemy za kesza!

 

ciężarna Kaczka nad Żabskim....

miło,że do nas wpadliście

Dojście do kesza do najłatwiejszych nie należy, więc ciężarna Kaczka musiała zająć się pilnowaniem samochoduDzięki zdjęciom mogła się jednak przekonać czemu staw zawdzięcza swoją nazwęTFTC!

Nowa skrzynka w naszej wsi? Idziemy! Szybka, rodzinna akcja zakończona wielką radością, bo kesz świetnie pomyślany, wykonany i skitrany. Może dojście nie jest do końca bezpieczne (za ogrodzeniem jest spora dziura zasypana gałęziami) to dalej już jest ekstra. Po drodze wysłuchaliśmy kilku opowieści o pałacu, bo reggaemama mieszkała tam razem wróbelmamąNawet nie spodziewaliśmy się, że ten kesz sprawi nam tyle radości. Dzięki!!!