"W roku 1835 ulica Piotrkowska 'wyłoniła się z mroków'. Zainstalowano na niej pierwsze latarnie rewerberowe, w których paliły się świece albo też zanurzone w oleju knoty. Latarnie były umieszczone na słupach. co noc latarnik zapalał je długim kijem, a o poranku gasił. Niewygodny problem stwarzał fakt, i przy wietrznej pogodzie olej z rozkołysanej latarni wylewał się przechodniom na głowę. W mieście pogrążonym w ciemnościach popularny był zawód Pochodniarza- człowieka który z pochodnią odbierał gości na przykład spod teatru i oświetlał im drogę do domu. W związku z ciemnościami panującymi w mieście, mieszkańcy wędrujący bez latarni po 21 byli karani grzywną. Dopiero w latach sześćdziesiątych XIX wieku pojawiły się latarnie gazowe. W tym czasie prywatne domy oświetlały świece w niektórych hotelach używano ich nawet do 1907roku. Po nich przyszła kolej na naftę. Od 1907 roku Łódź szczyciła się posiadaniem własnej Elektrowni i tak stopniowo prąd elektryczny przyczynił się do dalszego rozświetlenia Łodzi. Pierwsze cztery elektryczne latarnie uliczne zainstalowano na Nowym Rynku. Przez jakiś czas były one wieczorna atrakcją i co dzień podziwiał je wianuszek widzów. Nie lada atrakcją była też pierwsza żarówka, która 7 maja 1906 roku oświetliła wystawę sklepu American Diamant Palace przy Piotrkowskiej 37. Tego wieczoru pod sklepem zebrał się gęsty tłum, który zatarasował chodnik i jezdnię. Żarówkę zasilał generator prądotwórczy znajdujący się w Hotelu Grand przy Piotrkowskiej 72, od którego aż do sklepu szedł kabel. Na pamiątkę tych wydarzeń koło bramy przy Piotrkowskiej 37 ustawiono rzeźbę latarnika. Lampiarza autorstwa Marcela Szytenchelma odsłonięto w 2007roku, w setną rocznicę powstania elektrowni w Łodzi.
Do podwórka przy Piotrkowskiej 37 lepiej nie zaglądać. Podobno na podwórku straszy. Jesienią roku 2010 niejednemu śmiałkowi ukazał się wielki Duch. Zatem najlepiej tam nie wchodzić. A jeśli już, a do tego nocą, to tylko z latarnią, najlepiej rewerberową, by w razie czego oblać ducha oliwą." (Joanna Orzechowska)
Ta skrzynka jest niemalże dla wszystkich (do wypatrzenia!), nie ma brodzenia z grabiami w liściach, czy szukania magnetyka na plastiku, tutaj liczy się odpowiednia pora podejmowania, oczywiście mało kto się wybierze wtedy kiedy trzeba (konsekwencje mogą być różne: spalenie kesza, podjazd niebieskich do wyboru, do koloru:)), a konkretnie między godziną 0 a 5 rano, po pracy, przed pracą i do tego w tygodniu, w weekendy odpada, wiadomo co się dzieję wtedy na ulicy Piotrkowskiej. Tutaj przekonacie się co znaczy działać na przypale.
Kesz powstał, aby sprawdzić, czy takie mikrusy mają szansę na przetrwanie dłużej niż dobę.
Jeszcze jedna kwestia. Patrząc na spoilerowanie w logach pod keszem Pałac sportu, proszę Was nie psujcie innym zabawy, niech nie wiedzą od razu po logach co ich czeka. Dzięki!
Zatem do dzieła Nocni Markowie!